plakat

plakat

sobota, 8 marca 2014

Rozdział III

-Przepraszam Lou, tak strasznie przepraszam. Sam nie wiem co mi odbiło. Tak na prawdę potrzebuję pomocy, twojej pomocy. Jestem idiotą i ty to wiesz ale teraz proszę cię na kolanach których nie czuję, błagam cię z całego serca, przyjedź tu. Potrzebuję z tobą porozmawiać. Wysłałem ci masę sms'ów, na które nie odpowiedziałeś, wykonałem masę połączeń, których nie odebrałeś i wcale się tobie nie dziwię. Taki już jestem, miewam dobre i lepsze chwile, chyba jak każdy, prawda? Nie. Nie jak każdy. Mało kto jest taki dla swojego przyjaciela. Przepraszam Louis, naprawdę. Daj znak życia, oddzwoń, odpisz, przyjedź.

W głosie Harry'ego było coś w rodzaju skruchy, żałował słów, które rano padły z jego ust. Teraz mówił do telefonu, nagrywał wiadomość na sekretarkę. Nie lubił tego. Niby do kogoś mówi ale nikt mu nie odpowiada, cisza, której ma serdecznie dość. Jednak Harry wie, że jest to coś w rodzaju pokuty. Słowami zranił i za słowami teraz tęskni, za czyimś głosem, za głosem Louisa. Ma tylko jego. Jeden mały Harry na przeogromny świat i jeden mały Louis będący jedyną osobą dla niego ważną. To dziwaczne, znają się bardzo krótko a już zdążyli zaprzyjaźnić. Ktoś kiedyś powiedział, że czas przyjaźni się nie liczy tylko jej prawdziwość i może lepiej żeby ludzie trzymali się tych słów.
Nadal jest cicho. Żadnej wiadomości, żadnego połączenia, żadnego człowieka stojącego w drzwiach sali Harry'ego. Mijają godziny od kłótni, żadnego znaku życia od Lou. Nic. Tylko cisza i łzy napływające do oczu loczka i smutek i bezradność.
Cisza, łzy kapią na pościel, smutek, bezradność.
Nadal jest cicho. Łzy dalej płyną po policzkach Harry'ego. Chłopak chowa twarz w dłonie.
-Przepraszam Lou, tak bardzo-szepcze sam do siebie.
Nagle czuje zapach męskich perfum i czyjeś ramiona gotowe by się w nie wypłakał. Ktoś delikatnie całuje go w czoło odgarniając delikatnie opadające na nie loczki.
-Wybaczyłem ci już gdy wyszedłem z twojej sali Hazz
Harry rozpoznał ten głos, rozpoznał zapach perfum i miękkość ramion. Miał ochotę rozpłakać się jeszcze bardziej, tym razem ze szczęścia. Podniósł wzrok napotykając piękne, niebieskie tęczówki, w których można było utonąć jak w głębokim oceanie. Louis uśmiechnął się do przyjaciela i po jego policzku spłynęła samotna łza. Nie była ona przepełniona bólem, była znakiem szczęścia.
-Przepraszam, wszystko spieprzyłem, jak zwykle- Harry opuścił wzrok wpatrując się w pościel, która nagle stała się niebywale interesująca.
-Oj Harry, przestań. Nic się nie stało-powiedział Louis masują plecy przyjaciela-Dziś cie stąd zabieram
-Ty...ty serio chcesz żebym z tobą zamieszkał? Jestem niepełnosprawny Lou, nie chcę sprawiać ci kłopotów.
-Znowu zaczynasz?-Tomlinson skarcił przyjaciela wzrokiem-Harry, żeby wszystko było jasne, nie będziesz sprawiał mi kłopotów, nie będziesz przeszkadzał mi swoją obecnością i jeśli zdecydujesz się ze mną mieszkać będę najszczęśliwszym facetem na Ziemi
-Nie wiem co powiedzieć
-Po prostu powiedz ,,tak, zgadzam się, zbieraj moje rzeczy i do auta,,
-Dziękuję-Harry spojrzał na Louisa uśmiechając się szczerze
-Nie tego się spodziewałem ale cóż, biorę to jako ,,tak,,-Lou zaśmiał się przytulając do siebie Loczka-Nie ma za co, Harreh.


~*~

-Więc go stąd zabierasz? -upewnił się Sam stawiając wózek inwalidzki przy łóżku Harry'ego
-Definitywnie-odpowiedział Louis, który właśnie pakował rzeczy przyjaciela do walizki
-Harry-starszy Tomlinson zwrócił się do chłopaka-zaczynasz nowe życie, zupełnie nowe a Louis chce ci jedynie pomóc, nie skrzywdzi cie, prawda Lou?
-Prawda ale Harry już to wie, co nie Hazz?
-Tak-przytaknął z uśmiechem
-Ogromnie się cieszę ale teraz Harry musi jakoś bezpiecznie trafić na ten wózek, Louis, chodź, pomożesz
Chłopak podszedł to Harry'ego i delikatnie uniósł jego nogi kierując w stronę ziemi. Harry podniósł się przez co przybrał teraz pozycję siedzącą następnie zsuwając się powoli na wózek.
-Pierwszy raz od dłuższego czasu czuję swój tyłek-powiedział Harry na co Louis i Sam wybuchli śmiechem
-Wszystko?-zapytał Louis biorąc walizkę Harry'ego na ręce
-Chyba tak-odpowiedział Loczek-Dzięki Lou za spakowanie moich rzeczy, co ja bym bez ciebie zrobił?
Louis tylko uśmiechnął się szczerze przeczesując włosy przyjaciela
-Dobra chłopcy, skoro wszystko wzięte to czas się pożegnać z tą piękną salą-stwierdził Sam
-Pa salo! Nie będę tęsknił-pożegnał się Harry machając ręką-Obym nie musiał tu wracać
-Pomyślałem o tym samym-powiedział Louis i wyprowadził Harry'ego z pokoju
Zjechali na dół windą do recepcji. Lou rozmawiał z jedną z pielęgniarek podczas gdy Harry czekał przy wyjściu grając na telefonie przyjaciela. Louis podszedł do Harry'ego, ukucnął obok niego i pogłaskał po plecach.
-Zaczynasz nowe życie, Hazz. Jesteś gotowy?
-Jak nigdy-powiedział a promienisty uśmiech nie schodził z jego twarzy
Louis wstał, złapał za rączki wózka prowadząc go by pomóc Harry'emu dostać się do auta.
Gdy znaleźli się przy białym Mercedesie Lou pomógł szatynowi dostać się na siedzenie przednie a jego ,,sprzęt,, schował do bagażnika.
-Ładna-powiedział Harry powodując u Louisa lekkie zdezorientowanie
-Co?-spytał odpalając silnik
-Ta pielęgniarka, z którą rozmawiałeś, ładna-wyjaśnił wzruszając ramionami
-Oh, chodzi ci o Jade, jest moją przyjaciółką. Jeśli ci się podoba mogę was zapoznać
-Nie
-Dlaczego?
-Nie mówię, że mi się podoba. Stwierdzam, że jest ładna, tyle
-To znaczy, że ci się podoba Styles i nie kłam
-Po prostu jest ładna, każdy może tak powiedzieć o każdym i to nie znaczy, że się w kimś zakochał
-Czemu nie chcesz się z nią umówić?
-Bo jestem gejem?
Pomiędzy chłopcami zapadła cisza. Harry dopiero po chwili zrozumiał, do czego się przyznał.
-To...umm..więc...super-wydusił Lou
-Super? Będziesz mieszkał z homoseksualistą, Louis, z gejem!
-I co z tego? Nie obchodzi mnie twoja orientacja, Hazz. Możesz być sobie z kim chcesz, ile chcesz i kiedy chcesz, nie będzie mi to przeszkadzać, okej?-Louis złapał Harry'ego za rękę-Tylko proszę, bądź ze mną szczery, dobrze?
-Dobrze-Odpowiedział zielonooki obdarowując Louisa pięknym, szczerym uśmiechem