plakat

plakat

wtorek, 5 sierpnia 2014

Epilog

*2 lata później*

 Harry spojrzał w tęczówki Louisa. Po raz pierwszy nie umiał opisać tego, co w nich widział. Było to coś, przez co miękły mu kolana a kąciki ust unosiły się do góry. Trzymał jego dłonie w swoich i pocierał je kciukami dodając starszemu otuchy. Louis uśmiechnął się i ten gest idealnie pasował do jego rozpromienionych oczu. Teraz Harry wiedział, że Louis był po prostu szczęśliwy. Szczęście i miłość tworzyły piękną mieszanke uczuć w jego migających tęczówkach. Louis zapomniał o dawnym cięciu się, zapomniał o matce, która chciała się go pozbyć. Harry zapomniał o molestowaniu przez swojego ojca. Dla nich liczyła się teraz najprawdziwsza na świecie miłość, to właśnie czuli głęboko w sercu. Zapomnieli o najgorszym bo te wszystkie chwile zastąpiła jedna, najlepsza w ich życiu, właśnie ta, która teraz trwała.
 Stali przed ołtarzem wpatrzeni w siebie. Nie mogli uwierzyć, że ich miłość przeżyła tak dużo, że przez całe trzy lata kochali się bezgranicznie. Byli dumni z tego, co stworzyli. Louis był dumny z Harry'ego, że wytrzymał rehabilitacje bez większego narzekania a Harry był wdzięczny Louisowi, że ten go cały czas wspierał i również dzięki jego pomocy odzyskał czucie w nogach, siłe do chodzenia, stania, biegania. Podczas tego czasu chłopcy zmienili miejsce zamieszkania na nieduży domek w miejsu oddalonym od Londynu o kilka kilometrów. Pokochali go bo był ich wspólnym domem, ich małym szczęściem. 
 -Czy ty, Harry Stylesie-zaczął ksiądz zerkając na Harry'ego.-Bierzesz sobie tego oto Louisa Tomlinsona na męża i...
-Możemy to zrobić własnymi słowami?-zapytał Harry puszczając oczko do Louisa na co ten zarumienił się i spuścił głowę uśmiechając się szczerze. Ksiądz wyglądał na zdziwionego ale w ostateczności kiwnął głową.-Louisie Williamie Tomlinsonie, jesteś moją pierwszą i prawdziwą miłością. Od początku wiedziałem, że to nie zwykłe zauroczenie, to coś o milion razy cenniejszego. Kocham cię całym sercem. Jesteś moim aniołem, brzmi banalnie ale to prawda. Kocham wszystko w tobie, kocham jak się rumienisz kiedy skracam twoje imię, kocham jak chichoczesz gdy pocieram nosem o twój, kocham sposób w jaki splatasz nasze palce, kocham to, jak pięknie na mnie patrzysz, kocham twoje małe dłonie na moich, twoje cienkie usta na moich i niebieskie tęczówki patrzące na moje. Jesteś idealny, zawsze taki byłeś. Dałeś mi swój czas, dałeś mi swoją miłość, dałeś mi szczęście i za wszystko jestem ci wdzięczny. Kocham cię Louisie Tomlinsonie, tak bardzo cię kocham i obiecuję, że będę zawsze. Nie mógłbym cie opuścić, a wiesz czemu? Bo człowiek bez serca umiera a ty posiadasz moje i ono zawsze będzie w twoich rękach, obiecuję.-Harry patrzył na Louisa i zobaczył łze spływającą po jego policzku i natychmiast wytarł ją uśmiechając się. Louis chwile się jąkał po czym westchnął a na jego twarzy również pojawił się uśmiech. 
-Harry Edwardzie Stylesie-zaczął.-Nie jestem dobry w przemowach, chcę jedynie powiedzieć, że kocham cię bezgranicznie. Kocham każdą twoją wade i zaletę, kocham całego ciebie. Kocham jak się do mnie uśmiechasz i kocham kiedy płaczesz ze szczęścia. Kocham cię przytulać bo mam świadomość, że trzymam w ramionach cały mój świat. Obiecuję, że zawsze będę przy tobie i zawsze będę cie kochał. Mimo, że nie da się nic w pełni obiecać ja ci obiecuję, nigdy nie przestaniesz być dla mnie ważny, najważniejszy. Ja mam twoje serce podczas, gdy ty masz moje. Kocham cię, wszystko w tobie kocham.-Kiedy skończył Harry uśmiechnął się i Louis mógł stwierdzić, że był to najszczerszy uśmiech, jaki w życiu widział. 
-Więc...załóżcie sobie obrączki-powiedział ksiądz a Louis sięgnął po jedną z nich, które podał Ashton. Wsunął ją na palec Harry'ego szepcząc ciche ''obiecuję''. Harry zrobił to samo wsuwając ją na palec Louisa i również wyszeptał to samo ośmioliterowe słowo.-Jesteście małżeństwem. Możecie się pocałować.
Chłopcy zbliżyli się do siebie złączając usta w pięknym, przepełnionym miłości pocałunku. Tłum, w którym znajdowali się Gemma i Ashton ze swoją małą córeczką, tata i znajomi Louisa, Stan i ludzie pracujący w szpitalu, którzy byli dla Harry'ego i Lou jak rodzina wstali z krzeseł klaszcząc i rzucając płatki kwiatów na drogę, po której za chwilę szli  Harry i Louis.
 Po skromnym ale pięknym weselu, chłopcy wrócili do domu świętując ich najcudowniejszy dzień życia w łóżku, z winem i świecami stojącymi na szafce tuż obok ich pierwszego, wspólnego zdjęcia. 

~*~

-Dzień dobry mężu-wyszeptał Louis drapiąc skóre Harry'ego przy jego uchu na co ten cicho zamruczał.
-Dzień dobry-odpowiedział i wtulił się w Louisa mocno go do siebie przyciągając. 
-Od wczoraj jesteś panem Tomlinson skarbie-mruknął Louis a Harry spojrzał na niego z uśmiecham. 
-Wiem ale nadal uważam, że Louis Styles to byłoby coś.
-Harry Tomlinson brzmi lepiej.
Harry chwile myślał po czym przytaknął wzruszając ramionami.
-Może zrobie śniadanie kochanie, co?-zapytał wstając z łóżka. 
-Pomogę ci. Po śniadaniu trzeba się pakować bo wieczoram lecimy.
-Lecimy? Gdzie?-Harry spojrzał pytająco na swojego męża. 
-W podróż poślubną, do Australii, zawsze chciałeś tam pojechać więc kupiłem bilety. O dwudziestej mamy samolot. 
-Dziękuję Lou!-Młodszy podszedł do Louisa mocno go tuląc.-Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 
-Nie ma za co misiu-Louis pocałował Harry'ego w skroń.-Nie mogę się doczekać.-Uśmiechnął się. 
 Louis nie pozwolił Harry'emu gotować bo sam chciał zrobić dla niego coś pysznego do zjedzenia. Gdy przygotowywał jajecznice Harry przez cały ten czas przyglądał mu się i siedząc przy blacie czekał na swoją porcje. Podskoczył z radości gdy brunet nałożył mu na talerz posiłek. 
-Ile ty masz lat?-Louis zaśmiał się i usiadł obok. 
-osiem-odpowiedział Harry.-A nie...czekaj...dwadzieścia jeden.
-No właśnie-Starszy zabrał Harry'emu widelec z ręki i nabrał na niego trochę janecznicy następnie prosząc by ten otworzył usta.-Leci samolocik, Hazz otwieraj buzie, szybko, bo nie wyląduje na lotnisku!
-Jesteś głupi-rzucił Harry uśmiechając się od ucha do ucha i wziął od Louisa widelec.
 Kiedy chłopcy zjedli śniadanie i obejrzeli jakąś miłosną komedie zaczęli się pakować. Spakowali naprawdę dużo rzeczy, akurat tyle, ile było potrzebne na tygodniowy wyjazd. Harry spakował w swoją walizkę sweter Louisa, bo stwierdził, że od czasu ich ślubu jest jego na co Louis jedynie przytaknął śmiejąc się. 
 W chwili, gdy stali z walizkami przed drzwiami gotowi do wyjścia Harry szczerze się uśmiechnął i złapał dłoń Louisa. Kąciki ust Tomlinsona również uniosły się do góry. Podszedł do Harry'ego mocno go przytulając.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteś cały mój-wyszeptał w szyje młodszego.
-Louis, spójrz na mnie.-Louis odsunął się patrząc w zielone tęczówki swojego męża.-Zawsze będę twój, chociażby nie wiem co się stało.
-A ja zawsze będę twój-Brunet splótł ich palce w spólnym uścisku.
-Kocham cię-wyszeptał przysuwając się do Louisa.
-A ja ciebie.-Louis złączył ich usta w pełnym miłości pocałunku. 
 

 Miłość naprawia najgorsze wspomnienia zamieniając je na nowe, lepsze. Miłość ratuje Cie każdego dnia, w każdej sekundzie. Leczy rany i naprawia błędy. Miłość nie da Ci tak po prostu odejść, będzie pytać o powód. Miłość nie da Ci upaść. 
Dlatego o miłość należy dbać bo gdy odchodzi Twoje serce odchodzi razem z nią a przecież człowiek nie może żyć bez serca, prawda? 


______________________________________
No i mamy koniec Give Me Your Time. Mam nadzieję, że opowiadanie podobało Wam się choć trochę :) 
Na początek chcę baaaardzo podziękować za wszystkie komentarze, były dla mnie wielką motywacją dlatego ogromnie Wam za nie dziękuję :) 
Dziękuję każdej osobie, która czytała to ff, to również jest dla mnie bardzo ważne, dziękuję dziękuję dziękuję :) 
Kocham Was i naprawdę dziękuję za wszystko. 
Co do opowiadanie-tak jak już napisałam pod tamtym rozdziałem, jest ono moim pierwszym i w jakiś sposób jest dla mnie ważne i trochę smutno je kończyć no ale trzeba iść dalej :) 

Jeszcze raz dziękuję za wszystko i ścickam mocnoo xxx

@mycutelarreh (tt)

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XIV

 Louis uchylił zaspane powieki. Obraz, który zobaczył po przebudzeniu był tym, którego oczekiwał. Śpiący Harry był jego ukochanym, niewinnym i kochanym Harrym. Kochał patrzeć na niego kiedy ten był pogrążony we śnie. Loczki opadające na poduszkę, kąciki ust lekko uniesione do góry, palce splecione z jego palcami, niewinne ciało przylegające do niego. Louis kochał poranki bo mógł przyglądać się Harry'emu ile tylko chciał a młodszy nawet o tym nie wiedział. Delikatnie pocałował czubek jego nosa a Harry jedynie westchnął cichutko i Louis wiedział, że powoli zaczął się budzić. Przytulił go do siebie i zaplątywał jego loczki na palcach. Młodszy uchylił powieki i spojrzał w niebieskie oczy bruneta. Uśmiechnął się i oplutł go rękami wokół bioder. Louis przejechał ustami po jego czole i wyszeptał ciche ''kocham cię'' w stronę chłopaka.
-Ja ciebie też-odpowiedział równie cicho.-Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Kąciki ust bruneta uniosły się do góry. Położył dłoń na policzku zielonookiego i przyciągnął go do siebie całując jego ciepłe wargi. Harry miał ochotę płakać ze szczęścia bo wiedział i miał pewność, że Louis już go nie opuści, nigdy. Obiecał sobie, że teraz on będzie opiekował się Louisem. 
-Lou-wymruczał kiedy odsunął się od starszego a jego oczy na chwilę zniknęły pod powiekami.-kiedy cię nie było ja... znalazłem rehabilitanta. Zapisałem się do niego i jutro idę na pierwsze zajęcia.
-To świetnie!-Chłopak wyglądał na naprawdę zachwyconego. Harry uśmiechnął się widząc, że Louisa ucieszyła ta wiadomość, dawno nie widział go w takim stanie.
-Ten facet, co będzie mi pomagał jest całkiem sympatyczny. Powiedział, że jak będę wkładał w to dużo pracy i wysiłku możliwe jest, że będę normalnie chodził już za niecały rok.
-Cudownie-powiedział całując Harry'ego w skroń.-Tylko niech nie przyjdzie ci na myśl mnie zdradzać.
-Z czterdziestoletnim facetem? Na pewno.-Chłopcy zaśmiali się i Harry mocno przytulił się do Louisa.-Tak bardzo za tobą tęskniłem.

~*~

-Weź taksówkę.-Głos Harry'ego był stanowczy i sprawił, że Louis chwile to przemyślał co było do niego nie podobne, bo zwykle stawiał na swoim.-Nie chcę jeszcze, żebyś prowadził. To zdecydowanie za wsześnie. 
Louis jedynie westchnął wykręcając numer do zaufanego taksówkarza. Harry podziękował mu uśmiechem i kiwnięciem głowa.
-Kiedyś przez ciebie zwariuję-powiedział dość ostrym tonem ale jego twarz wyglądała tak niewinnie, że wcale nie pasowała do wypowiedzianego zdania.
-Ale i tak mnie kochasz-stwierdził Harry biorąc gryza kanapki.
-Ale i tak cię kocham-powtórzył Louis i uśmiechnął się wywracając teatralnie oczami.
-Masz mi wrócić cały i zdrowy bo jak nie to...
-To co?
-To zabije cie po raz drugi.-Harry powiedział to tak spokojnie jakby była to najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
-Jesteś okropny-stwierdził brunet podchodząc do zielonookiego i złożył na jego ustach czuły pocałunek.-Smakujesz szynką i pomidorem.-Zaśmiał się oblizując usta.
-Ej, to kanapki zrobione przez ciebie! Są pyszne!
Louis pocałował Harry'ego w czoło po czym podszedł do drzwi. Młodszy wyjrzał zza kanapy na której siedział.
-Ja wychodzę, za kilka minut będę miał taksówkę a muszę jeszcze dojść do końca ulicy.
-Dojść powiadasz? Mogę ci pomóc?-Louis rzucił w Harry'ego czapką na co ten zaśmiał się-Tylko żartuję skarbie. To zostawimy na wieczór.
-Głupek.-Niebieskooki zawiązał buty i pociągnął za klamkę otwierając drzwi.
-Uważaj na siebie
-Jadę do szpitala, Harry. Nic mi nie będzie-upewnił i wyszedł rzucając ostatnie ''pa'' w stronę Loczka na co ten odpowiedział krótkim ''kocham cię''.
 Louis uśmiechnął się gdy przekroczył furtkę. Wcale nie miał w planach jechać do lekarza tylko w miejsce, do którego miał wybrać się już dawno temu. Do sklepu, ale nie byle jakiego sklepu. 

~*~ 

 Kiedy Louis wrócił ze szpitala zastał śpiącego Harry'ego przytulającego jego sweter. Usiadł obok niego i powoli wsunął się pod koc tak, by nie obudzić Loczka. Patrzył na niego tak, jakby był najpiękniejszą istotką na ziemi ale dla niego przecież właśnie taki był. Najpiękniejszy i najcudowniejszy. Louis mógł wymienić ponad dwadzieścia jego zalet ale nie umiał wymienić chociaż pięciu wad. Widział w nim osobę, z którą chciał spędzić resztę życia. Widział w nim swojego męża, ojca dzieci i starszego mężczyźnie siedzącego z nim na tarasie, pijącego herbatę i patrzącego na zabawę wnuków. Wiedział, że jest tym jedynym i zawsze nim będzie dlatego kupił coś, co pozwoli mu przekazać Harry'emu, jak bardzo chce zestarzeć się przy jego boku i umrzeć pochowany z nim w jednej trumnie z wygrawerowanym na niej napisem ''Louis i Harry Tomlinson''. 
 Kiedy Harry otworzył oczy ujrzał niebieskie tęczówki Louisa wpatrzone w niego, pełne miłości. Przejechał palcem po jego policzku a Louis złożył na jego ustach krótki pocałunek po czym zszedł z kanapy i pomógł Harry'emu na niej usiąść. Uklęknął na jedno kolano i zielonooki wiedział, co się za moment wydarzy. Zakrył buzie dłonią a jego oczy zaszkliły się łzami. 
-Harry Edwardzie Stylesie-zaczął Louis.-Jestem osobą, którą kocham ponad wszytko. Chcę spędzić z tobą moje życie. Jesteś dla mnie wszystkim i chciałbym zapytać cię o jedno.-Wyjął z kieszeni spodni małe, czerwone pudełeczko i uchylił je. W środku znajdował się piękny pierścionek z wygrawerowanym napisem.-Wyjdziesz za mnie?
 Po policzkach Harry'ego zaczęły płynąć łzy szczęścia.
-Tak, Louis, oczywiście, że tak!-wykrzyknął i wyciągnął ręce by Louis mógł go przytulić. Po minucie spędzonej w swoich objęciach Louis wsunął na palec Harry'ego pierścionek, który stał się teraz najważniejszą i najcenniejszą rzeczą dla młodszego. 
-Tak bardzo cie kocham-wyszeptał Louis.
-Ja ciebie też-odpowiedział a jedna z łez skapnęła na odsłonięte ramie Louisa.
 Tą dwójkę połączyło uczucie, którego nic na świecie nie jest w stanie przerwać. Uczucie, które było silniejsze, niż wszystko inne. 

 ''Nic nas nie rozłączy
L+H''

__________________________________

No i mamy ostatni rozdział :) przepraszam, że dodaje z takim opóźnieniem :( 
Został tylko epilog :c szczerze będę tęsknić za tym opowiadaniem :( no ale cóż, trzeba ruszać na przód, prawda? To moje pierwsze ff i jest dla mnie ważne a koniec go to koniec mojej przygody z nim i to trochę mnie dobiło no ale wszystko ma swój koniec.
 Więc ''widzimy'' się przy epilogu, który dodam w piątek (08.08) :) 
Buziaki xx 

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział XIII

 Louis podszedł do Harry'ego i Zielonooki mógł zobaczyć blizny na jego sinej twarzy. Z lekkim trudem ukucnął przed nim rozkładając ramiona mając nadzieję, że Harry wtuli się w jego tors jednak nic takiego się nie wydarzyło. Chłopak spojrzał na Louisa, jego wzrok po raz pierwszy był tak pusty. 
-Kochanie, nie poznajesz mnie?-Spytał słabo kładąc dłoń na kolanie Harry'ego.
-Przecież...ty...umarłeś.-Louis zamarł słysząc słowa Harry'ego. Spojrzał na swojego ojca, który położył dłoń na jego barku i westchnął przeciągle.-Mógłby mi ktoś wytłumaczyć, co tu się do cholery dzieje? 
-Możemy wejść?-spytał Sam na co Harry kiwnął głową. Louis usiadł na kanapie wbijając wzrok w dłonie. 
-Harry, posłuchaj.-Starszy Tomlinson ukucnął przed brunetem-Louis był w śpiączce powypadkowej. Kiedy powiedziałem ci, że zmarł ja również byłem pewny, że go straciliśmy. Kiedy wyszedłeś ze szpitala podbiegł do mnie jeden z lekarzy wołając, że Louis żyje, że pomyliliśmy się i jego serce nadal działało.
-Czyli cały ten czas, kiedy cierpiałem z powodu jego odejścia on był w śpiączce? Czemu nic o tym nie wiedziałem?-pytał Harry niedowierzając w to, co właśnie słyszał. 
-Dzwoniłem do Ciebie, byłem tutaj trzy razy ale ty nie dawałeś znaku życia. 
-Nie dziw mu się-powiedział cicho Louis.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem.-Harry wdrapał się na kanapę przytulając Louisa delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy. Louis pocałował jego skroń odwzajemniając uścisk. Po twarzy Harry'ego spływały łzy zostawiając mokre ślady na jego policzkach.
-Przepraszam cie Harry, powinienem był zrobić wszystko, by cię poinformować.-Sam położył dłoń na barku Harry'ego. Harry jedynie pokiwał głową.-Louis, jutro widzimy się w szpitalu. 
-Okej-przytaknął. Sam ostatni raz kiwnął ręką na pożegnanie i wyszedł.
Louis pocałował policzek Harry'ego i uśmiechnął się. 
-Jesteś moim wszystkim. Kiedy cie nie było, gdy myślałem, że odszedłeś cierpiałem jak jeszcze nigdy dotąd. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak trudno było mi pogodzić mi się z tym, że cie już nie odzyskam. Ale ty żyjesz. Jesteś tu ze mną i mogę trzymać cię w ramionach, mogę patrzyć w twoje niebieskie jak ocean oczy. Mogę całować twoje usta. Słyszę bicie twojego serca, czuje twój oddech na mojej skórze, twoje dłonie na moim ciele, twój głos piękniejszy, niż kiedykolwiek. Jesteś tu, Louis, a ja jestem obok ciebie.-Harry położył dłonie na policzkach Louisa i przysunął się do niego.-Jestem szczęśliwszy, niż kiedykolwiek.-I złożył na jego ustach długi, przepełniony miłością pocałunek. Louis pogłębił go pomagając Harry'emu usiąść na jego kolanach. Jego ręce błądziły po ciele Zielonookiego. Harry zakończył pocałunek krótkim muśnięciem dolnej wargi Louisa. 
-Kocham cię tak bardzo-wyszeptał Louis złączając ich czoła.
-Ja ciebie też kocham.-Harry uśmiechnął się całując nasade nosa swojego chłopaka.-Jak się czujesz? 
-Jest okej, trochę boli mnie żebro ale nie ma tragedii-wytłumaczył odwzajemniając uśmiech.
-Na pewno? Nie chcę, żeby...
-Na pewno-przerwał mu Louis splatając ich palce. 
-Ale jakby coś się działo masz mnie informować, rozumiesz?
-Rozumiem.
-Może zrobie coś do jedzenia? Na pewno jesteś głodny-zaproponował Harry kładąc głowe na barku bruneta.
-Jeśli to nie problem.
-Nie LouLou, to nie problem. Co powiesz na kanapki?
-Powiem, że mam na nie wielką ochotę. 
 Po paru minutach Harry podał Louisowi talerz z kanapkami, które ten zjadł w jeszcze krótszy czas. 

 Chłopcy do końca dnia oglądali różnego rodzaju filmy miłosne podczas których wymieniali się różnymi czułościami. Kiedy wybiła późna godzina zasneli szczęśliwi w swoich objęciach.

_____________________________________
Mamy rozdział 13 czyli został jeszcze jeden i epilog. 
Nie wiem w sumie czy mogę to nazwać rozdziałem, bo jest baaardzo krótki ale to specjalnie, żeby był jeszcze jeden, bo jakoś tak nie chcę tego tak wcześnie kończyć :/ 
Przepraszam, że dodaje o tak późnej godzinie ale miałam dziś niezapowiadanych gości i na jakiś czas wyłączyli mi internet (nie, nie goście haha)
Następny dodam 29.07 :) x










czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XII

 Szpital wydawał się całkiem pusty. Białe ściany nagle poszarzały nadając temu miejscu straszliwy i zimny klimat. Harry siedział patrząc na zasłoniętą szybę od sali operacyjnej, w której ratowali życie Louisa. Łzy wydawały się być bardziej słone, niż były kiedykolwiek i znacznie grubsze. Ciekły po policzkach Harry'ego strumieniami i chłopak nie mógł nic na to poradzić. Jego największy skarb walczył o życie a on bezczynnie siedział opłakując całą sytuacje. Ta myśl dręczyła go za każdym razem, gdy zerkał na szybę. Czemu to się stało? Jak mógł na to pozwolić?
 Z sali operacyjnej wyszedł lekarz i spojrzał smutno na Harry'ego. Zdjął rękawiczki po czym usiadł obok na krześle. 
-Z tego co wiem jest pan przyjacielem pana Tomlinsona-zaczął-Powiem krótko, jego stan nie jest za dobry, powiedziałbym inaczej, jest z nim bardzo źle. Bardzo mi przykro.-Mężczyzna wstał klepiąc chłopaka po plecach ze współczuciem.
Harry schował twarz w dłonie a na opuszkach palców poczuł kropelki łez.
-Nie jest panu przykro.-stwierdził patrząc krzywo na lekarza-Gdyby było panu przykro robiłby pan wszystko, by go ratować, wszystko! Na tym polega wasz cholerny zawód! Macie ratować ludzi a nie zostawiać ich samych sobie! Masz go kurwa ratować!-Harry krzyczał najgłośniej, jak potrafił. 
-Proszę pana, robimy co w naszej mocy. Niech nie oczekuje pan od nas, że...
-Spierdalaj.-Ton głosu Harry'ego był przerażający.
Mężczyzna odszedł nie zamieniając z Harrym ani słowa więcej. 
 Zielonooki spędził cały dzień przed salą, w której leżał Louis. Nie mógł go nawet zobaczyć. W pewnym momencie zauważył lekarzy biegnących w stronę pokoju. Było ich czterech i żaden nie chciał udzielić Harry'emu jakichkolwiek informacji. Chłopak poczuł, jak jego serce zaczęło bić milion razy szybciej. Wiedział, że coś się działo z Louisem ale nikt nie chciał powiedzieć mu co. 
 Po dziesięciu minutach z sali wyszedł tata Louisa, którego Harry nie rozpoznał. Podszedł do chłopaka i usiadł obok zakrywając twarz dłońmi. Po chwili spojrzał na Harry'ego zapłakany i Harry wiedział, o co chodziło.
Louis przestał walczyć.

~*~

 Dom wydawał się zupełnie pusty bez Louisa. Jakby ktoś zabrał z niego całe szczęście. Tyle, że ono już nie wróci. Odeszło razem z nim zostawiając po sobie jedynie piękne wspomnienia. W każdym milimetrze mieszkania Louis ukrył jakąś cząstkę siebie. Najbardziej bolała myśl, że go już nie ma. Że Harry nigdy więcej nie spojrzy w jego przepełnione morskim błękitem oczy, że nigdy nie dotknie jego skóry, nigdy nie powie mu, że go kocha. Nigdy nie złapie jego dłoni, nigdy nie złoży pocałunku na jego ustach.  Słowo ''nigdy'' było bolesnym słowem od kiedy tylko Harry usłyszał je po raz pierwszy ale tym razem bolało ono najbardziej. Nie mógł się z nim nawet pożegnać. 
Czemu go stracił? Dlaczego odszedł? Przecież to nie był jego czas. 
 Harry ostatnimi siłami wdrapał się na kanapę i z szufladki obok wyciągnął kasetę. 


-Jesteś głupi-powiedział Louis a na ekranie można było zobaczyć jego roześmianą i wesołą twarz.-Po co to nagrywasz?
-Na pamiątke.-Harry'ego nie było widać ale jego ton głosu wskazywał na to, że chłopak był niesamowicie szczęśliwy.
Louis podszedł bliżej kamery a Harry uniósł ją do góry, przez co było widać również jego. Louis złapał Harry'ego w pasie i delikatnie pocałował go w skroń. 
-W takim razie...-Louis spojrzał w ekran.-Jestem Louis a to mój chłopak Harry. Bardzo go kocham i mam teraz ochotę go całować przez dłuuuugi czas dlatego musimy kończyć.
-No cóż-zaczął Harry i wzruszył ramionami-Chyba nigdy nie nagram żadnego dobrego wideo.


I w tym momencie film się skończył a na ekranie można było zobaczyć jedynie nic nie wartą czerń. 
 Harry nie mógł złapać oddechu. Z sekundy na sekundę na jego policzkach pojawiały się nowe krople łez a on sam chciał się w jedną z takich zamienić. Żyć bez cierpienia, w samotności. 
Teraz było mu obojętne, jak dalej będzie wyglądać jego życie. Stwierdził, że mógłby nawet umrzeć, przynajmniej wtedy byłby z Lou. 
 Położył się na kanapie okrywając swoje trzęsące się ciało swetrem Louisa, który leżał na oparciu.Pachniał nim, każdy jego milimetr. Harry czuł, jakby zasypiał przy Louisie, wtulony w jego ramiona. I kiedy w jakiś sposób czuł jego obecność wszystko stało się lepsze. Jakiś promyczek szczęścia w jego sercu, który wstrzymał łzy. Ale zasypiał samotnie, to jedynie tęsknota. Najgorsze uczucie. Robi z tobą złe rzeczy bo gdy się obudzisz, znów powrócisz do rzeczywistości. 
A Harry obudzi się samotny.

~*~

Trzydziesty drugi dzień bez Louisa był koszmarem. Harry, gdy tylko się obudził zaczął płakać a jego serce bolało jak nigdy wcześniej. Był w rozsypce i nie mógł nic z tym zrobić. 
 Usłyszał głośnie pukanie. Ubrany w sweter Louisa, którego od czasu jego śmierci nie zdejmował (ewentualnie do kąpania) podszedł do drzwi z zamiarem otworzenia ich swojej siostrze, która miała przyjechać by zobaczyć, jak się trzyma, i wtedy zobaczył Sama, ojca Louisa.
-Harry, zdajesz sobie sprawę, że przez ten miesiąc nie było z tobą żadnego kontaktu?-powiedział spokojnie patrząc w zielone oczy bruneta. 
-Co za różnica?-odpowiedział cicho odwracając się ale Sam zatrzymał go.
-Poczekaj.-Spojrzał w prawą stronę i machnął ręką.
Harry omal nie zemdlał gdy zobaczył niebieskie tęczówki. Te same, z którymi niedawno musiał się pożegnać. 
Myślał, że to jakieś żarty albo najpiękniejszy sen ale to naprawdę się działo. Naprawdę stał przed nim...Louis?

______________________________________________________________________
Okeej zostały 2 rozdziały i epilog. 
(za krótki ten rozdział znowu ugh nienawidzę siebie :()
Wiem wiem strasznie dziwne zakończenie rozdziału ale to moja specjalność haha. 
Wszystko się wyjaśni, więc spokojnie ;) Szczerze spieprzyłam ten rozdział :( brak weny i jakoś tak...sama nie wiem, mam lepsze i gorsze dni w pisaniu i dzisiaj był ten gorszy niestety :( 
I nie wiem kiedy kontynuacja :/ w sobotę wyjeżdżam i być może będę miała czas na dodanie następnego rozdziału tu ale wątpię. W poniedziałek napiszę ogłoszenie, kiedy dodam, bo chyba tak będzie najlepiej :)







poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział XI

 Harry westchnął gdy Louis usiadł obok niego z filiżanką gorącej herbaty, którą trzymał w drobnej dłoni. Brunet spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem i delikatnie przejechał kciukiem po jego policzku. Młodszy uśmiechnął się i przybliżył do chłopaka kładąc głowę na jego ramieniu.
-Co teraz będzie?-spytał Harry bawiąc się dłonią Louisa.
-Nie wiem-odpowiedział zrezygnowany-Ale będzie dobrze.
-Co, jak nie będzie?-Louis nie odpowiedział. Harry spojrzał na zegarek-za pięć jedenasta.-Nie idziemy spać? 
-Chciałbym tę noc spędzić najlepiej jak się da, z tobą. Nie wiemy co jutro się wydarzy, może coś, może nic ale to nie zmienia faktu, że chcę spędzić ten czas tak, by pamiętać go do końca.
-Możemy iść do kina, restauracji.
-Chodzi mi o coś innego-powiedział Louis odstawiając kubek na stół. Złapał dłoń Harry'ego po czym delikatnie pocałował jego czoło.-Wiem, że miałeś już ten pierwszy raz, ale ja swój chciałbym przeżyć z tobą, tutaj, teraz.-Harry uśmiechnął się ściskając dłoń chłopaka.-Chcesz się ze mną kochać?
-Oczywiście, że tak-odpowiedział szybko. Louis wstał biorąc Harry'ego na ręce. Oplótł jego nogi wokół swojego pasa i ręce ułożył tak, by młodszy nie zsunął się podczas drogi do sypialni. Co chwile szeptał do jego ucha różne obietnice, które w tej chwili były dla Harry'ego ważniejsze niż zwykle.
Gdy dotarli do sypialni Louis ułożył zielonookiego na łóżku po czym ''wdrapał się'' na niego namiętnie całując. Przytrzymywał ręce chłopaka nad jego głową. Za chwilę jego usta znalazły się na szyi Harry'ego. Zostawiał po sobie różnej wielkości ślady na jego skórze. Siadając na nim okrakiem zdjął jego koszulkę i zaczął całować nagi tors chłopaka. Z ust Harry'ego wydobywały się ciche westchnienia, które cieszyły Louisa bo wiedział, że robi coś dobrze. 
-Nie wierze, że jesteś prawiczkiem, Lou-powiedział Harry gdy próbował rozpiąć jego koszule. 
-To uwierz.-Gdy Harry'emu wreszcie udało się pozbyć górnej części stroju Louisa delikatnie przejechał dłonią po jego nagich plecach nie przestając przy tym całować go najbardziej namiętnie, jak tylko potrafił. Po paru minutach na ziemi leżały również dwie pary spodni. Kiedy udało im się zdjąć także ostatnią część garderoby Louis na chwilę odsunął się od Harry'ego i patrząc w jego zielone oczy wyszeptał krótkie ''kocham cię'' po czym znów złączył ich usta w długim pocałunku. 




~*~


Promienie słoneczne padały na splecione ze sobą palce Harry'ego i Louisa tak jakby chciały powiedzieć, że ich miłość jest czymś naprawdę cudownym. Harry leżał wtulony w nagie ciało Louisa. W nocy przeżyli coś wspaniałego. Moment, gdy ich nagie ciała ocierały się o siebie, gdy stali się jednością i krzyczeli swoje imiona. Louis był pod wrażeniem, jak Harry umiał głośno krzyczeć jego imię i gdy usłyszał to po raz pierwszy gdy poruszał się w nim powoli myślał, że nie ma nic lepszego podczas kochania się, a jednak. Chwila gdy oboje doszli opadając na swoje nagie ciała była najpiękniejszą chwilą w ich życiu. Gdy szeptali sobie, jak bardzo się kochają. Gdy czuli, że nic nie może ich już rozdzielić.


~*~
-Wszystko okej?-spytał Louis gdy wchodząc do sypialni zobaczył Harry'ego zwiniętego w kłębek trzymającego w dłoni telefon
-Zadzwonił-powiedział cicho.
-Co mówił?
-Że jeśli zadzwonimy po policje będziemy mieli przerąbane a gdy uciekniemy gdzieś on i tak nas znajdzie.-W głosie Harry'ego było coś podchodzącego pod panikę.-Która jest?
-Piętnaście po siedemnastej
-Louis, pojedźmy do twojego ojca, do szpitala. Tam, nawet jak nas znajdzie, nie odważy się czegokolwiek zrobić-zaproponował Harry zaciskając palce na poduszce.
-To lepiej wyjechać teraz, po co mamy zwlekać?
-Okej. Zostawmy tu wszystkie rzeczy żeby nie tracić czasu na pakowanie.
Louis postawił wózek obok łóżka i pomógł Harry'emu na nim usiąść. Za chwile oboje znaleźli się przy drzwiach od domu.
-Mam nadzieję, że nie spłoniesz domku.-Na słowa Louisa Harry zaśmiał się pod nosem. Lou uśmiechnął się i spojrzał na Harry'ego.
-Kocham cię-powiedział składając na ustach zielonookiego pocałunek przepełniony miłością. Całował go tak, jakby był to jego ostatni gest, ostatni dowód miłości, ostatnie dotknięcie. 
-Ja ciebie też kocham. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszy-A słowa Harry'ego były jakby tekstem najpiękniejszej piosenki, której nikt więcej nie zagra, jak słowa kołysanki, której nikt już nie zaśpiewa przed snem. 
I tamtego dnia, gdy Louis po wyjściu z domu, na oczach Harry'ego został postrzelony wszystko przestało się liczyć. Wszystkie dobre chwile zostały spalone jak list, którego nikt nigdy nie chciał odczytać. 
Harry słyszał, jak ktoś strzelał. Raz, drugi, trzeci. 
Harry widział, jak Louis upadał i chciał upaść z nim. 
Harry czuł, jak cały się rozpada. W ułamku sekundy wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zadzwonił po karetkę i upadł. Upadł i leżał obok szatyna, szepczącego, jak bardzo się boi. Trzymał go za zimną rękę, pocieszał, płakał. Widział swojego ojca, z bronią, wstrząśniętego i stojącego w miejscu, cały czas w tej samej pozycji. Wtedy liczył się jedynie Louis. Gdyby to uratowało Lou, pozwoliłby swojemu ojcu uciec. Chciał go zamordować, zrobić coś by cierpiał tak, jak sam cierpiał teraz ale wolał być przy swoim słońcu, którego blask powoli gasł. Czuł, że odchodzi gdy opadły jego powieki, gdy przestał ściskać rękę Harry'ego, gdy przestał szeptać. 
Kiedy karetka przyjechała Harry mógł jedynie patrzeć, jak zabierają Louisa i podłączają go do różnych urządzeń. Siedział obok niego trzymając dłoń, która przestała trzymać jego. Patrzył w oczy, które zasłonięte były powiekami ale on i tak wiedział, że były najpiękniejsze. Chciał pocałować usta, które nie odwzajemniłyby pocałunku. 
Nawet wtedy, gdy zawala ci się cały świat  musisz mieć siłę by go podtrzymać. Nawet, kiedy tracisz najbliższą osobę musisz dać jej znak, że o życie warto walczyć. 
I choćby jutro nie nadeszło a świat zginąłby w mroku staraj się o światełko, które rozświetli ciemność. Staraj się i walcz gdy masz o co. 
I Harry wiedział, że Louis jest silny. Wiedział, że będzie walczył. I nawet jeśli będzie trzeba, pomoże mu jak najlepiej potrafi. 

_____________________________________
Na początek chciałam przeprosić za dwie rzeczy:
1)że wstawiam rozdział z opóźnieniem 
2)że nie rozpisałam dalej sceny (tak zwanej) ''+18'', po prostu nie jestem dobra w opisywaniu takich rzeczy i jakoś tak wolałam skończyć w tym momencie. Po za tym tej sceny miało nie być ale ją dodałam i chciałam jakoś szybko to skończyć dlatego też jest taka krótka :/ Ale chyba wiecie, co jest dalej ;) 

W każdym razie mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba :)
Pod ostatnim rozdziałem były tylko dwa komentarze a wiem, że jest Was tu więcej dlatego proszę:

KAŻDY, KTO CZYTA TO FF NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ

Chcę zobaczyć, ile Was tu jest słońca :) 

Co do rozdziału:
Popłakałam się w pewnym momencie pisania go także no :/ 
Mam nadzieję, że nie macie do mnie żalu za skrzywdzenie Lou. Nie powiem Wam, co z nim dalej bo to niespodzianka-przykra albo wesoła ;)
Następny rozdział w sobotę (28.06) ALE pod warunkiem, że będzie tu więcej niż 5 komentarzy, zgoda? :) 
Jak na razie miłych ostatnich dni szkoły ;P xx

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział X

Najgorszy w życiu jest moment, gdy zdajesz sobie sprawę, że za małą chwilę możesz stracić wszystko to, co jest dla ciebie naprawdę ważne. Gdy czujesz niepokój przed rozmową z najbliższą osoba i nie potrafisz się uśmiechnąć nawet wtedy, kiedy twoja siostra przynosi ci śniadanie do łóżka. Harry nie potrafił normalnie funkcjonować rano wiedząc, że od Louisa zależy to, jak dalej będzie wyglądać jego życie. Są trzy wyjścia: abo coś się posypie, wzniesie albo zostanie takie jakie było i Harry chyba najbardziej pragnął tej ostatniej opcji, chciał, by wszystko pozostało takie jakie było dawniej. Nie chciał żadnych zmian.
 Czuł jak jego serce próbowało wyjść z ciała, jak w jego żyłach pulsowała krew. 
Przy pomocy Gemmy i Ashtona Harry znajdował się przed drzwiami pokoju, w którym Louis przespał tę noc. Wdech i wydech a jego ręce trzęsły się coraz bardziej. Wreszcie zdecydował się nacisnąć klamkę. Louis leżał na łóżku i patrzył na Harry'ego trzymając ręce na klatce piersiowej.
-Już nie śpisz? Jest po dziewiątej-odezwał się niebieskooki patrząc na zegarek znajdujący się na szafce obok łóżka
-Możesz się ze mną tak nie bawić?-Harry wczołgał się na łóżko. Usiadł obok Louisa i złapał jego rękę, której tym razem szatyn nie zabrał.-Louis, wybacz mi. Wiem, jestem totalnym dupkiem ale proszę cię, wysłuchaj mnie chociaż.
-Słucham.-Lou widząc zmartwiony wzrok loczka delikatnie przejechał kciukiem po jego dłoni dodając mu otuchy. Taki był Louis, gdy kogoś kochał nie pozwalał by ta osoba nawet przez moment była smutna czy przygnębiona. 
Harry opowiedział mu o nim i Nicku, o ich dawnych relacjach. Gdy skończył schował twarz w dłonie nie mogąc zahamować płaczu. Louis wahał się przez chwilę ale przyciągnął chłopaka do siebie tuląc go mocno
-Na pewno nic do niego nie czujesz?-upewnił się Tomlinson szepcząc w szyje Loczka
-Nie, przysięgam że nie-Harry wydusił z siebie na jednym oddechu
-Skoro to było tak dawno, to po co to rozdrapywać? Wszystko okej, Hazz. Nie płacz
-A co z nami?-spytał zielonooki patrząc na Lou 
-Wszsytko po staremu. Nie zawiodłem sie na tobie Harry tylko na tym dawnym, bezuczuciowym Stylesie. Wierze, że się zmieniłeś.-Louis mocno uścisnął ręce Loczka gdy ten jedynie kiwnął twierdząco głową
-Wracamy do domu?-zapytał Harry po chwili
-Tak ale najpierw muszę podziękować Gemmie i Ash'owi za nocleg. Mają bardzo wygodne łóżko-powiedział Louis i oboje zaśmiali się nadal nie puszczając swoich dłoni. 

~*~

Louis schylił się by podnieść kopertę leżącą na wycieraczce przed drzwiami jego domu. Była ona niewielka i nie posiadała znaczka. Wszedł z nią do domu rzucając na stół, przy którym siedział Harry. Młodszy wziął ją do ręki oglądając przez chwilę po czym spytał:
-Od kogo to?
-Właśnie nie wiem-odpowiedział Louis siadając obok.-Może to od twojej rodziny?
-Louis, przestań. Oni nie wiedzą, że żyję. Załamałbym się, gdyby znali adres tego domu.
Chłopcy przez dłuższą chwilę milczeli patrząc na kopertę
-Zachowujemy się idiotycznie-przyznał nagle szatyn-Nie możemy tego otworzyć?
Harry skinął głową i za pomocą noża przeciął kawałek koperty następnie wyciągając z niej poskładaną na dwie części kartkę. Ponaklejane litery z gazet układały się w zdanie ''Jutro, gdy ciemność nastanie jedno z was już nigdy żywe nie wstanie''
Twarz Harry'ego momentalnie zbladła. Spojrzał na Louisa, który po raz kolejny czytał to samo zdanie nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Szybko wziął w swoje objęcia Loczka, którego twarz był mokra od łez. Masował jego plecy całując delikatnie jego czoło i szeptał mu na ucho ciche ''będzie dobrze'' choć sam nie był pewien tych słów.
-To Nick, to na pewno on to przysłał! On chce się zemścić na mnie, Lou! On Cie zabije bo mi to obiecał!-Harry krzyczał a jego policzki z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej mokre
-O czym ty mówisz?
-Dzisiaj w nocy, gdy byliśmy u Gemmy, on znów zadzwonił. Obiecał mi, że się zemści zabierając to, co dla mnie najważniejsze. Louis, musisz wyjechać, chronić się! Proszę, uciekaj stąd
Louis poczuł jak Harry wbija paznokcie w jego barki. Odsuwając się od niego przejechał palcem po jego rozpalonym policzku następnie całując go delikatnie w spierzchnięte usta.
-Jest w porządku, Hazz. Nie przejmuj się. Damy radę.
-Nie dzwoń na policje, Lou. Wszystko, tylko nie to. On się dowie i będzie jeszcze gorzej.
-Dobrze, poradzimy sobie sami
 Louis trzymał Harry'ego mocno w ramionach a łza spłynęła po jego policzku. Bał się, pomimo wszystko strasznie się bał. 
-Najlepszy będzie teraz spacer, wiesz? Pójdziemy do parku, dobrze nam to zrobi, okej?
-Okej-Loczek zgodził się choć w głębi duszy miał złe przeczucia 

~*~

Pogoda była wyjątkowo ładna tego wieczoru. Nie pasowała do tego wszystkiego. Nie pasowała do Louisa ani do Harry'ego. Wszystko było takie wesołe i szczęśliwe podczas, gdy ta dwójka pogrążona była w smutku i zamyśleniu. 
 Louis poszedł do sklepu po coś do zjedzenia gdy Harry zgłodniał. Zielonooki siedząc samotnie na wózku obok ławki zauważył mężczyznę, który był bardzo podobny do Nicka, tego Nicka. Osoba ta odwróciła się i Harry miał racje. To był on. Loczek nie zapomniał jego twarzy. Szybko znalazł się obok faceta wykrzykując różne obelgi w jego stronę. Ten przez chwile patrzył na Harry'ego po czym uśmiechnął się mówiąc:
-Harry! Co ci jest? I dlaczego jeździsz na wózku? I dlaczego na mnie bluźnisz?
-Jeszcze masz czelność pytać?! Pieprzony dupku! Tylko coś mu zrobisz a zabiję cię dwa razy! 
-O co chodzi? Co mam zrobić i komu?
Mężczyzna wyglądał na naprawdę zdziwionego sytuacją. Harry wyjął z kieszeni list
-Napisałeś to! Chcesz się zemścić na mnie to zrób to kurwa na mnie a nie na osobie, którą kocham!
-Harry, uspokój się. Nie mam pojęcia o czym ty mówisz. Ja mam żonę, dziecko, myślisz, że ojciec zrobiłby coś takiego? 
-Ale dzwoniłeś do mnie, pisałeś, mówiłeś, że...
-Jak?-przerwał-Jak miałem do ciebie dzwonić jak nawet nie mam twojego numeru? To znaczy miałem ale na telefonie, który zgubiłem rok temu. Zmieniłem numer, więc na pewno to nie ja do ciebie dzwoniłem. Harry, coś się dzieje? Może wpadniesz do mnie? Opowiesz mi wszystko
-Nie, nie. Ja...boże, skoro to nie ty, to kto? Zresztą... Muszę iść Nick, na razie
Wymienili się ostatnimi spojrzeniami i oboje odeszli we własną stronę.
Harry czuł, że Louis musiał się o tym jak najszybciej dowiedzieć bo czasu do jutrzejszego zmroku zostało niewiele

__________________________________
Woow zrobiłam z tego ff detektywistyczne haha 
A tak na serio to podoba Wam się ten rozdział? Jak myślicie, co będzie dalej? :) 
I przepraszam, że dodałam go tak późno :/
Nie wiem kiedy następny :/ Jak coś, będę informować :)
I tak jak obiecałam-link do nowego ff thingsforbiddentome.blogspot.com :) xx 

środa, 28 maja 2014

Rozdział IX

 Gdy robiło się ciemno i chłodno Louis zaproponował Gemmie by razem z Ashtonem przenocowali w jego i (jak sam postanowił) Harry'ego domu. Z rozmowy wywnioskował, że mieszkają oni w jakimś małym miasteczku poza Londynem i zdecydował, że najlepiej gdyby zostali i wyjechali rano niż żeby mieli za sobą nieprzespaną noc i, co za tym idzie, ciężką podróż. Gemma bardzo dziękowała brunetowi za troskę i odwdzięczyła się pysznym śniadaniem. Para wyjechała ok. 12 obiecując, że gdy tylko dokończą ogródek zaproszą Harry'ego i Louisa do siebie.
Resztę dnia chłopcy spędzili na oglądaniu nudnych (jak stwierdził Harry) filmów, jedzeniu popcornu i przytulaniu. Louis marzył, by było tak codziennie ale jak sam uważał, marzenia się rzadko spełniają, no chyba, że wierzy się w nie całym sercem

~*~

Kropla deszczu spadła na czubek nosa Louisa, kiedy usiadał na mokrej ławce w parku. Chłopak nie rozróżniał ich od łez. W tej chwili wszystko było mu zupełnie obojętne. Każda sekunda jego życia mogła tak po prostu zniknąć i by za nią nie tęsknił. Chciałby wykrzyczeć, jak bardzo nienawidzi siebie i ludzi wokół. Chciał wykrzyczeć, że miłość nie istnieje tak, by każdy mógł go usłyszeć i nigdy więcej się nie zakochać. Czuł jak jego serce bije coraz szybciej a ciało drga z zimna. Cholernie złe uczucie.
Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i przetarł nią oczy. Cały świat wydawał się być szary, jakby stracił wszystkie kolory. Niebo nie wyglądało tak pięknie jak zawsze. Przez ciemne chmury próbowały przedostać się promienie słoneczne. Zupełnie jak jego nadzieja zamknięta gdzieś za ciemnymi chmurami. Czy kiedykolwiek będzie dobrze? Sam nie wiedział jak odpowiedzieć na to pytanie

Louis wstał wyjątkowo wcześnie. Pocałował Harry'ego delikatnie w czoło i udał się do kuchni. Na blacie leżał telefon młodszego, który właśnie zapikał informując o nowej wiadomości. Lou wziął go do rąk odblokowując
,,1 sms od: Nick
Widziałem Cie z tym Twoim ''przyjacielem''. Wyglądacie słodko. Ciekawe, co by zrobił gdyby się dowiedział,, 
Louis spojrzał pytająco na ekran telefonu i jeszcze raz dokładnie przeczytał sms'a. Kim jest Nick? 
,,2 nieodebrane połączenia od: Nick,,
,,2 nowe wiadomości głosowe od: Nick,,
Brunet kliknął odpowiedni przycisk, by je odsłuchać 
-Hej, Harry!-po drugiej stronie słuchawki można było usłyszeć niski, męski głos-Wyglądacie tak uroczo z tym, jak mu tam, Louisem? Haha przykro mi, że on jeszcze nic nie wie. A może tak sprawić, by się dowiedział?
,,druga wiadomość,,
-Nie odbieraj dalej, Styles. Masz przerąbane, wiesz? Wiem gdzie mieszkasz z tym swoim chłoptasiem. Powiedzieć mu, że puszczasz się z byle kim? Powiedzieć, że jest twoją jest kolejną przygodą? Na pewno będzie mu miło tak jak było mnie. Jesteś szczeniakiem, żałosnym bachorem,,
Louis nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Odłożył telefon i szybko zabierając kurtkę wybiegł z domu. 


Nie wiedział, czy wierzyć Nickowi czy poczekać na wyjaśnienie Harry'ego. Słowa, które usłyszał zabolały go. Czuł niechęć do wszystkiego. Nie miał zamiaru widzieć się z Harrym, nie teraz.



~*~

-Powinieneś z nim porozmawiać-doradził Sam gdy razem z Louisem siedzieli w jego gabinecie pijąc gorącą herbatę-A nie ufać obcemu człowiekowi
-Harry od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje. Chodzi spięty, wystraszony
-Myślisz, że to może mieć związek z tym całym Nickiem?
-Myślę, że tak. Mógł bać się, że wszystko się wyda i zostanie bez dachu nad głową-powiedział Louis mieszając napój
-Czyli to wszystko było kłamstwem? Każde ,,kocham cie,, było jebaną fikcją? Czy uroiłem sobie jego miłość?
-Nic sobie nie uroiłeś i nic nie było fikcją. Dowiedziałem się o was od niego. Gdybyś był dla niego przygodą nigdy by mi o waszej miłości nie wspomniał. To jak mówił o tobie, boże, nawet ja tak nigdy nie mówiłem o mamie, gdy jeszcze byliśmy razem. On cie kocha Louis
Sam brzmiał bardzo wiarygodnie co uspokoiło Louisa. Może nie ma co panikować? 

~*~

-Gdzieś ty był?-Spytał Harry gdy Louis wszedł do sypialni
-Kim jest Nick?-Starszy zapytał zaciskając pięści 
-Kto?
Lou rzucił telefon Loczka na łóżko
-Odsłuchaj wiadomości-rozkazał
Harry nacisnął przycisk i przyłożył telefon do ucha.
Gdy przesłuchał wiadomości jego twarz zbladła. Louis obrócił się wycierając rękawem od bluzy płynące po jego twarzy łzy.
-Tak jest, Harry?-spytał cicho nadal odwrócony plecami
-Nie, oczywiście że nie!
-A jak jest naprawdę?-spytał Louis siadając na łóżku
-Jak jest naprawdę? Naprawdę jesteś dla mnie całym światem, naprawdę cie kocham i naprawdę nie zrobiłbym ci czegoś takiego
-To...kim jest ten Nick i czemu tak bardzo wpieprza się w twoje życie i wymyśla jakieś historyjki?
Harry westchnął kładąc się na białej pościeli
-Powiem ci wszystko Louis, od początku do końca ale za jakąś godzinę, okej? Jestem śpiący
-Zawsze jesteś śpiący gdy masz mi powiedzieć prawdę. Gdy się zdecydujesz, zadzwoń-powiedział Lou kierując się do drzwi
-Wychodzisz?
-Idę na spacer. Wrócę jak się wyśpisz-ostatnie słowo powiedział nieco głośniej, z jakby pogardą w głosie.
Harry ułożył się wzdychając ciężko. Potrzebował czasu, by wszystko poukładać dlatego zadzwonił do Gemmy z prośbą, z którą nigdy (jak sam sobie obiecał) miał się do niej nie zwracać.

~*~

Było dosyć późno a Harry siedział na kanapie w salonie swojej siostry. Louis stał przy schodach patrząc na niego krzywo z kubkiem gorącego mleka w dłoniach. Spojrzeli na siebie pytająco.
-Co tu robisz?-spytał Ze zdziwieniem Harry.
-Zadzwoniłem do Ashtona, zgodził się, żebym tu przenocował. Ciebie mogę spytać o to samo.
-Gemma mnie tu przywiozła-powiedział Loczek zerkając na Gemme robiącą coś na tarasie.-Czemu mnie okłamałeś? Mówiłeś, że idziesz na spacer. Co, jakby ci się coś stało?
-Mówi się trudno.-Louis wzruszył ramionami. 
-Możesz ze mną porozmawiać? Louis, proszę-szeptał Harry.-Proszę. 
-Jutro.-powiedział robiąc krok i stanął na pierwszym stopniu. 
-Louis, proszę. 
-Powiedziałem jutro, dobranoc-rzucił i zniknął za schodami. 
 Harry ułożył się na kanapie i zaczął płakać w dłonie a gdy trochę się uspokoił zapadł w twardy sen.

________________________________________________________________________________
Pod następnym rozdziałem (który dodam w niedziele 1 czerwca) napiszę dłuższą notkę, w której podam link do mojego nowego opowiadania :)
Jak na razie życzę Wam miłego czwartku, piątku, soboty  ;D x