plakat

plakat

wtorek, 5 sierpnia 2014

Epilog

*2 lata później*

 Harry spojrzał w tęczówki Louisa. Po raz pierwszy nie umiał opisać tego, co w nich widział. Było to coś, przez co miękły mu kolana a kąciki ust unosiły się do góry. Trzymał jego dłonie w swoich i pocierał je kciukami dodając starszemu otuchy. Louis uśmiechnął się i ten gest idealnie pasował do jego rozpromienionych oczu. Teraz Harry wiedział, że Louis był po prostu szczęśliwy. Szczęście i miłość tworzyły piękną mieszanke uczuć w jego migających tęczówkach. Louis zapomniał o dawnym cięciu się, zapomniał o matce, która chciała się go pozbyć. Harry zapomniał o molestowaniu przez swojego ojca. Dla nich liczyła się teraz najprawdziwsza na świecie miłość, to właśnie czuli głęboko w sercu. Zapomnieli o najgorszym bo te wszystkie chwile zastąpiła jedna, najlepsza w ich życiu, właśnie ta, która teraz trwała.
 Stali przed ołtarzem wpatrzeni w siebie. Nie mogli uwierzyć, że ich miłość przeżyła tak dużo, że przez całe trzy lata kochali się bezgranicznie. Byli dumni z tego, co stworzyli. Louis był dumny z Harry'ego, że wytrzymał rehabilitacje bez większego narzekania a Harry był wdzięczny Louisowi, że ten go cały czas wspierał i również dzięki jego pomocy odzyskał czucie w nogach, siłe do chodzenia, stania, biegania. Podczas tego czasu chłopcy zmienili miejsce zamieszkania na nieduży domek w miejsu oddalonym od Londynu o kilka kilometrów. Pokochali go bo był ich wspólnym domem, ich małym szczęściem. 
 -Czy ty, Harry Stylesie-zaczął ksiądz zerkając na Harry'ego.-Bierzesz sobie tego oto Louisa Tomlinsona na męża i...
-Możemy to zrobić własnymi słowami?-zapytał Harry puszczając oczko do Louisa na co ten zarumienił się i spuścił głowę uśmiechając się szczerze. Ksiądz wyglądał na zdziwionego ale w ostateczności kiwnął głową.-Louisie Williamie Tomlinsonie, jesteś moją pierwszą i prawdziwą miłością. Od początku wiedziałem, że to nie zwykłe zauroczenie, to coś o milion razy cenniejszego. Kocham cię całym sercem. Jesteś moim aniołem, brzmi banalnie ale to prawda. Kocham wszystko w tobie, kocham jak się rumienisz kiedy skracam twoje imię, kocham jak chichoczesz gdy pocieram nosem o twój, kocham sposób w jaki splatasz nasze palce, kocham to, jak pięknie na mnie patrzysz, kocham twoje małe dłonie na moich, twoje cienkie usta na moich i niebieskie tęczówki patrzące na moje. Jesteś idealny, zawsze taki byłeś. Dałeś mi swój czas, dałeś mi swoją miłość, dałeś mi szczęście i za wszystko jestem ci wdzięczny. Kocham cię Louisie Tomlinsonie, tak bardzo cię kocham i obiecuję, że będę zawsze. Nie mógłbym cie opuścić, a wiesz czemu? Bo człowiek bez serca umiera a ty posiadasz moje i ono zawsze będzie w twoich rękach, obiecuję.-Harry patrzył na Louisa i zobaczył łze spływającą po jego policzku i natychmiast wytarł ją uśmiechając się. Louis chwile się jąkał po czym westchnął a na jego twarzy również pojawił się uśmiech. 
-Harry Edwardzie Stylesie-zaczął.-Nie jestem dobry w przemowach, chcę jedynie powiedzieć, że kocham cię bezgranicznie. Kocham każdą twoją wade i zaletę, kocham całego ciebie. Kocham jak się do mnie uśmiechasz i kocham kiedy płaczesz ze szczęścia. Kocham cię przytulać bo mam świadomość, że trzymam w ramionach cały mój świat. Obiecuję, że zawsze będę przy tobie i zawsze będę cie kochał. Mimo, że nie da się nic w pełni obiecać ja ci obiecuję, nigdy nie przestaniesz być dla mnie ważny, najważniejszy. Ja mam twoje serce podczas, gdy ty masz moje. Kocham cię, wszystko w tobie kocham.-Kiedy skończył Harry uśmiechnął się i Louis mógł stwierdzić, że był to najszczerszy uśmiech, jaki w życiu widział. 
-Więc...załóżcie sobie obrączki-powiedział ksiądz a Louis sięgnął po jedną z nich, które podał Ashton. Wsunął ją na palec Harry'ego szepcząc ciche ''obiecuję''. Harry zrobił to samo wsuwając ją na palec Louisa i również wyszeptał to samo ośmioliterowe słowo.-Jesteście małżeństwem. Możecie się pocałować.
Chłopcy zbliżyli się do siebie złączając usta w pięknym, przepełnionym miłości pocałunku. Tłum, w którym znajdowali się Gemma i Ashton ze swoją małą córeczką, tata i znajomi Louisa, Stan i ludzie pracujący w szpitalu, którzy byli dla Harry'ego i Lou jak rodzina wstali z krzeseł klaszcząc i rzucając płatki kwiatów na drogę, po której za chwilę szli  Harry i Louis.
 Po skromnym ale pięknym weselu, chłopcy wrócili do domu świętując ich najcudowniejszy dzień życia w łóżku, z winem i świecami stojącymi na szafce tuż obok ich pierwszego, wspólnego zdjęcia. 

~*~

-Dzień dobry mężu-wyszeptał Louis drapiąc skóre Harry'ego przy jego uchu na co ten cicho zamruczał.
-Dzień dobry-odpowiedział i wtulił się w Louisa mocno go do siebie przyciągając. 
-Od wczoraj jesteś panem Tomlinson skarbie-mruknął Louis a Harry spojrzał na niego z uśmiecham. 
-Wiem ale nadal uważam, że Louis Styles to byłoby coś.
-Harry Tomlinson brzmi lepiej.
Harry chwile myślał po czym przytaknął wzruszając ramionami.
-Może zrobie śniadanie kochanie, co?-zapytał wstając z łóżka. 
-Pomogę ci. Po śniadaniu trzeba się pakować bo wieczoram lecimy.
-Lecimy? Gdzie?-Harry spojrzał pytająco na swojego męża. 
-W podróż poślubną, do Australii, zawsze chciałeś tam pojechać więc kupiłem bilety. O dwudziestej mamy samolot. 
-Dziękuję Lou!-Młodszy podszedł do Louisa mocno go tuląc.-Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 
-Nie ma za co misiu-Louis pocałował Harry'ego w skroń.-Nie mogę się doczekać.-Uśmiechnął się. 
 Louis nie pozwolił Harry'emu gotować bo sam chciał zrobić dla niego coś pysznego do zjedzenia. Gdy przygotowywał jajecznice Harry przez cały ten czas przyglądał mu się i siedząc przy blacie czekał na swoją porcje. Podskoczył z radości gdy brunet nałożył mu na talerz posiłek. 
-Ile ty masz lat?-Louis zaśmiał się i usiadł obok. 
-osiem-odpowiedział Harry.-A nie...czekaj...dwadzieścia jeden.
-No właśnie-Starszy zabrał Harry'emu widelec z ręki i nabrał na niego trochę janecznicy następnie prosząc by ten otworzył usta.-Leci samolocik, Hazz otwieraj buzie, szybko, bo nie wyląduje na lotnisku!
-Jesteś głupi-rzucił Harry uśmiechając się od ucha do ucha i wziął od Louisa widelec.
 Kiedy chłopcy zjedli śniadanie i obejrzeli jakąś miłosną komedie zaczęli się pakować. Spakowali naprawdę dużo rzeczy, akurat tyle, ile było potrzebne na tygodniowy wyjazd. Harry spakował w swoją walizkę sweter Louisa, bo stwierdził, że od czasu ich ślubu jest jego na co Louis jedynie przytaknął śmiejąc się. 
 W chwili, gdy stali z walizkami przed drzwiami gotowi do wyjścia Harry szczerze się uśmiechnął i złapał dłoń Louisa. Kąciki ust Tomlinsona również uniosły się do góry. Podszedł do Harry'ego mocno go przytulając.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteś cały mój-wyszeptał w szyje młodszego.
-Louis, spójrz na mnie.-Louis odsunął się patrząc w zielone tęczówki swojego męża.-Zawsze będę twój, chociażby nie wiem co się stało.
-A ja zawsze będę twój-Brunet splótł ich palce w spólnym uścisku.
-Kocham cię-wyszeptał przysuwając się do Louisa.
-A ja ciebie.-Louis złączył ich usta w pełnym miłości pocałunku. 
 

 Miłość naprawia najgorsze wspomnienia zamieniając je na nowe, lepsze. Miłość ratuje Cie każdego dnia, w każdej sekundzie. Leczy rany i naprawia błędy. Miłość nie da Ci tak po prostu odejść, będzie pytać o powód. Miłość nie da Ci upaść. 
Dlatego o miłość należy dbać bo gdy odchodzi Twoje serce odchodzi razem z nią a przecież człowiek nie może żyć bez serca, prawda? 


______________________________________
No i mamy koniec Give Me Your Time. Mam nadzieję, że opowiadanie podobało Wam się choć trochę :) 
Na początek chcę baaaardzo podziękować za wszystkie komentarze, były dla mnie wielką motywacją dlatego ogromnie Wam za nie dziękuję :) 
Dziękuję każdej osobie, która czytała to ff, to również jest dla mnie bardzo ważne, dziękuję dziękuję dziękuję :) 
Kocham Was i naprawdę dziękuję za wszystko. 
Co do opowiadanie-tak jak już napisałam pod tamtym rozdziałem, jest ono moim pierwszym i w jakiś sposób jest dla mnie ważne i trochę smutno je kończyć no ale trzeba iść dalej :) 

Jeszcze raz dziękuję za wszystko i ścickam mocnoo xxx

@mycutelarreh (tt)

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XIV

 Louis uchylił zaspane powieki. Obraz, który zobaczył po przebudzeniu był tym, którego oczekiwał. Śpiący Harry był jego ukochanym, niewinnym i kochanym Harrym. Kochał patrzeć na niego kiedy ten był pogrążony we śnie. Loczki opadające na poduszkę, kąciki ust lekko uniesione do góry, palce splecione z jego palcami, niewinne ciało przylegające do niego. Louis kochał poranki bo mógł przyglądać się Harry'emu ile tylko chciał a młodszy nawet o tym nie wiedział. Delikatnie pocałował czubek jego nosa a Harry jedynie westchnął cichutko i Louis wiedział, że powoli zaczął się budzić. Przytulił go do siebie i zaplątywał jego loczki na palcach. Młodszy uchylił powieki i spojrzał w niebieskie oczy bruneta. Uśmiechnął się i oplutł go rękami wokół bioder. Louis przejechał ustami po jego czole i wyszeptał ciche ''kocham cię'' w stronę chłopaka.
-Ja ciebie też-odpowiedział równie cicho.-Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Kąciki ust bruneta uniosły się do góry. Położył dłoń na policzku zielonookiego i przyciągnął go do siebie całując jego ciepłe wargi. Harry miał ochotę płakać ze szczęścia bo wiedział i miał pewność, że Louis już go nie opuści, nigdy. Obiecał sobie, że teraz on będzie opiekował się Louisem. 
-Lou-wymruczał kiedy odsunął się od starszego a jego oczy na chwilę zniknęły pod powiekami.-kiedy cię nie było ja... znalazłem rehabilitanta. Zapisałem się do niego i jutro idę na pierwsze zajęcia.
-To świetnie!-Chłopak wyglądał na naprawdę zachwyconego. Harry uśmiechnął się widząc, że Louisa ucieszyła ta wiadomość, dawno nie widział go w takim stanie.
-Ten facet, co będzie mi pomagał jest całkiem sympatyczny. Powiedział, że jak będę wkładał w to dużo pracy i wysiłku możliwe jest, że będę normalnie chodził już za niecały rok.
-Cudownie-powiedział całując Harry'ego w skroń.-Tylko niech nie przyjdzie ci na myśl mnie zdradzać.
-Z czterdziestoletnim facetem? Na pewno.-Chłopcy zaśmiali się i Harry mocno przytulił się do Louisa.-Tak bardzo za tobą tęskniłem.

~*~

-Weź taksówkę.-Głos Harry'ego był stanowczy i sprawił, że Louis chwile to przemyślał co było do niego nie podobne, bo zwykle stawiał na swoim.-Nie chcę jeszcze, żebyś prowadził. To zdecydowanie za wsześnie. 
Louis jedynie westchnął wykręcając numer do zaufanego taksówkarza. Harry podziękował mu uśmiechem i kiwnięciem głowa.
-Kiedyś przez ciebie zwariuję-powiedział dość ostrym tonem ale jego twarz wyglądała tak niewinnie, że wcale nie pasowała do wypowiedzianego zdania.
-Ale i tak mnie kochasz-stwierdził Harry biorąc gryza kanapki.
-Ale i tak cię kocham-powtórzył Louis i uśmiechnął się wywracając teatralnie oczami.
-Masz mi wrócić cały i zdrowy bo jak nie to...
-To co?
-To zabije cie po raz drugi.-Harry powiedział to tak spokojnie jakby była to najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
-Jesteś okropny-stwierdził brunet podchodząc do zielonookiego i złożył na jego ustach czuły pocałunek.-Smakujesz szynką i pomidorem.-Zaśmiał się oblizując usta.
-Ej, to kanapki zrobione przez ciebie! Są pyszne!
Louis pocałował Harry'ego w czoło po czym podszedł do drzwi. Młodszy wyjrzał zza kanapy na której siedział.
-Ja wychodzę, za kilka minut będę miał taksówkę a muszę jeszcze dojść do końca ulicy.
-Dojść powiadasz? Mogę ci pomóc?-Louis rzucił w Harry'ego czapką na co ten zaśmiał się-Tylko żartuję skarbie. To zostawimy na wieczór.
-Głupek.-Niebieskooki zawiązał buty i pociągnął za klamkę otwierając drzwi.
-Uważaj na siebie
-Jadę do szpitala, Harry. Nic mi nie będzie-upewnił i wyszedł rzucając ostatnie ''pa'' w stronę Loczka na co ten odpowiedział krótkim ''kocham cię''.
 Louis uśmiechnął się gdy przekroczył furtkę. Wcale nie miał w planach jechać do lekarza tylko w miejsce, do którego miał wybrać się już dawno temu. Do sklepu, ale nie byle jakiego sklepu. 

~*~ 

 Kiedy Louis wrócił ze szpitala zastał śpiącego Harry'ego przytulającego jego sweter. Usiadł obok niego i powoli wsunął się pod koc tak, by nie obudzić Loczka. Patrzył na niego tak, jakby był najpiękniejszą istotką na ziemi ale dla niego przecież właśnie taki był. Najpiękniejszy i najcudowniejszy. Louis mógł wymienić ponad dwadzieścia jego zalet ale nie umiał wymienić chociaż pięciu wad. Widział w nim osobę, z którą chciał spędzić resztę życia. Widział w nim swojego męża, ojca dzieci i starszego mężczyźnie siedzącego z nim na tarasie, pijącego herbatę i patrzącego na zabawę wnuków. Wiedział, że jest tym jedynym i zawsze nim będzie dlatego kupił coś, co pozwoli mu przekazać Harry'emu, jak bardzo chce zestarzeć się przy jego boku i umrzeć pochowany z nim w jednej trumnie z wygrawerowanym na niej napisem ''Louis i Harry Tomlinson''. 
 Kiedy Harry otworzył oczy ujrzał niebieskie tęczówki Louisa wpatrzone w niego, pełne miłości. Przejechał palcem po jego policzku a Louis złożył na jego ustach krótki pocałunek po czym zszedł z kanapy i pomógł Harry'emu na niej usiąść. Uklęknął na jedno kolano i zielonooki wiedział, co się za moment wydarzy. Zakrył buzie dłonią a jego oczy zaszkliły się łzami. 
-Harry Edwardzie Stylesie-zaczął Louis.-Jestem osobą, którą kocham ponad wszytko. Chcę spędzić z tobą moje życie. Jesteś dla mnie wszystkim i chciałbym zapytać cię o jedno.-Wyjął z kieszeni spodni małe, czerwone pudełeczko i uchylił je. W środku znajdował się piękny pierścionek z wygrawerowanym napisem.-Wyjdziesz za mnie?
 Po policzkach Harry'ego zaczęły płynąć łzy szczęścia.
-Tak, Louis, oczywiście, że tak!-wykrzyknął i wyciągnął ręce by Louis mógł go przytulić. Po minucie spędzonej w swoich objęciach Louis wsunął na palec Harry'ego pierścionek, który stał się teraz najważniejszą i najcenniejszą rzeczą dla młodszego. 
-Tak bardzo cie kocham-wyszeptał Louis.
-Ja ciebie też-odpowiedział a jedna z łez skapnęła na odsłonięte ramie Louisa.
 Tą dwójkę połączyło uczucie, którego nic na świecie nie jest w stanie przerwać. Uczucie, które było silniejsze, niż wszystko inne. 

 ''Nic nas nie rozłączy
L+H''

__________________________________

No i mamy ostatni rozdział :) przepraszam, że dodaje z takim opóźnieniem :( 
Został tylko epilog :c szczerze będę tęsknić za tym opowiadaniem :( no ale cóż, trzeba ruszać na przód, prawda? To moje pierwsze ff i jest dla mnie ważne a koniec go to koniec mojej przygody z nim i to trochę mnie dobiło no ale wszystko ma swój koniec.
 Więc ''widzimy'' się przy epilogu, który dodam w piątek (08.08) :) 
Buziaki xx 

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział XIII

 Louis podszedł do Harry'ego i Zielonooki mógł zobaczyć blizny na jego sinej twarzy. Z lekkim trudem ukucnął przed nim rozkładając ramiona mając nadzieję, że Harry wtuli się w jego tors jednak nic takiego się nie wydarzyło. Chłopak spojrzał na Louisa, jego wzrok po raz pierwszy był tak pusty. 
-Kochanie, nie poznajesz mnie?-Spytał słabo kładąc dłoń na kolanie Harry'ego.
-Przecież...ty...umarłeś.-Louis zamarł słysząc słowa Harry'ego. Spojrzał na swojego ojca, który położył dłoń na jego barku i westchnął przeciągle.-Mógłby mi ktoś wytłumaczyć, co tu się do cholery dzieje? 
-Możemy wejść?-spytał Sam na co Harry kiwnął głową. Louis usiadł na kanapie wbijając wzrok w dłonie. 
-Harry, posłuchaj.-Starszy Tomlinson ukucnął przed brunetem-Louis był w śpiączce powypadkowej. Kiedy powiedziałem ci, że zmarł ja również byłem pewny, że go straciliśmy. Kiedy wyszedłeś ze szpitala podbiegł do mnie jeden z lekarzy wołając, że Louis żyje, że pomyliliśmy się i jego serce nadal działało.
-Czyli cały ten czas, kiedy cierpiałem z powodu jego odejścia on był w śpiączce? Czemu nic o tym nie wiedziałem?-pytał Harry niedowierzając w to, co właśnie słyszał. 
-Dzwoniłem do Ciebie, byłem tutaj trzy razy ale ty nie dawałeś znaku życia. 
-Nie dziw mu się-powiedział cicho Louis.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem.-Harry wdrapał się na kanapę przytulając Louisa delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy. Louis pocałował jego skroń odwzajemniając uścisk. Po twarzy Harry'ego spływały łzy zostawiając mokre ślady na jego policzkach.
-Przepraszam cie Harry, powinienem był zrobić wszystko, by cię poinformować.-Sam położył dłoń na barku Harry'ego. Harry jedynie pokiwał głową.-Louis, jutro widzimy się w szpitalu. 
-Okej-przytaknął. Sam ostatni raz kiwnął ręką na pożegnanie i wyszedł.
Louis pocałował policzek Harry'ego i uśmiechnął się. 
-Jesteś moim wszystkim. Kiedy cie nie było, gdy myślałem, że odszedłeś cierpiałem jak jeszcze nigdy dotąd. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak trudno było mi pogodzić mi się z tym, że cie już nie odzyskam. Ale ty żyjesz. Jesteś tu ze mną i mogę trzymać cię w ramionach, mogę patrzyć w twoje niebieskie jak ocean oczy. Mogę całować twoje usta. Słyszę bicie twojego serca, czuje twój oddech na mojej skórze, twoje dłonie na moim ciele, twój głos piękniejszy, niż kiedykolwiek. Jesteś tu, Louis, a ja jestem obok ciebie.-Harry położył dłonie na policzkach Louisa i przysunął się do niego.-Jestem szczęśliwszy, niż kiedykolwiek.-I złożył na jego ustach długi, przepełniony miłością pocałunek. Louis pogłębił go pomagając Harry'emu usiąść na jego kolanach. Jego ręce błądziły po ciele Zielonookiego. Harry zakończył pocałunek krótkim muśnięciem dolnej wargi Louisa. 
-Kocham cię tak bardzo-wyszeptał Louis złączając ich czoła.
-Ja ciebie też kocham.-Harry uśmiechnął się całując nasade nosa swojego chłopaka.-Jak się czujesz? 
-Jest okej, trochę boli mnie żebro ale nie ma tragedii-wytłumaczył odwzajemniając uśmiech.
-Na pewno? Nie chcę, żeby...
-Na pewno-przerwał mu Louis splatając ich palce. 
-Ale jakby coś się działo masz mnie informować, rozumiesz?
-Rozumiem.
-Może zrobie coś do jedzenia? Na pewno jesteś głodny-zaproponował Harry kładąc głowe na barku bruneta.
-Jeśli to nie problem.
-Nie LouLou, to nie problem. Co powiesz na kanapki?
-Powiem, że mam na nie wielką ochotę. 
 Po paru minutach Harry podał Louisowi talerz z kanapkami, które ten zjadł w jeszcze krótszy czas. 

 Chłopcy do końca dnia oglądali różnego rodzaju filmy miłosne podczas których wymieniali się różnymi czułościami. Kiedy wybiła późna godzina zasneli szczęśliwi w swoich objęciach.

_____________________________________
Mamy rozdział 13 czyli został jeszcze jeden i epilog. 
Nie wiem w sumie czy mogę to nazwać rozdziałem, bo jest baaardzo krótki ale to specjalnie, żeby był jeszcze jeden, bo jakoś tak nie chcę tego tak wcześnie kończyć :/ 
Przepraszam, że dodaje o tak późnej godzinie ale miałam dziś niezapowiadanych gości i na jakiś czas wyłączyli mi internet (nie, nie goście haha)
Następny dodam 29.07 :) x










czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XII

 Szpital wydawał się całkiem pusty. Białe ściany nagle poszarzały nadając temu miejscu straszliwy i zimny klimat. Harry siedział patrząc na zasłoniętą szybę od sali operacyjnej, w której ratowali życie Louisa. Łzy wydawały się być bardziej słone, niż były kiedykolwiek i znacznie grubsze. Ciekły po policzkach Harry'ego strumieniami i chłopak nie mógł nic na to poradzić. Jego największy skarb walczył o życie a on bezczynnie siedział opłakując całą sytuacje. Ta myśl dręczyła go za każdym razem, gdy zerkał na szybę. Czemu to się stało? Jak mógł na to pozwolić?
 Z sali operacyjnej wyszedł lekarz i spojrzał smutno na Harry'ego. Zdjął rękawiczki po czym usiadł obok na krześle. 
-Z tego co wiem jest pan przyjacielem pana Tomlinsona-zaczął-Powiem krótko, jego stan nie jest za dobry, powiedziałbym inaczej, jest z nim bardzo źle. Bardzo mi przykro.-Mężczyzna wstał klepiąc chłopaka po plecach ze współczuciem.
Harry schował twarz w dłonie a na opuszkach palców poczuł kropelki łez.
-Nie jest panu przykro.-stwierdził patrząc krzywo na lekarza-Gdyby było panu przykro robiłby pan wszystko, by go ratować, wszystko! Na tym polega wasz cholerny zawód! Macie ratować ludzi a nie zostawiać ich samych sobie! Masz go kurwa ratować!-Harry krzyczał najgłośniej, jak potrafił. 
-Proszę pana, robimy co w naszej mocy. Niech nie oczekuje pan od nas, że...
-Spierdalaj.-Ton głosu Harry'ego był przerażający.
Mężczyzna odszedł nie zamieniając z Harrym ani słowa więcej. 
 Zielonooki spędził cały dzień przed salą, w której leżał Louis. Nie mógł go nawet zobaczyć. W pewnym momencie zauważył lekarzy biegnących w stronę pokoju. Było ich czterech i żaden nie chciał udzielić Harry'emu jakichkolwiek informacji. Chłopak poczuł, jak jego serce zaczęło bić milion razy szybciej. Wiedział, że coś się działo z Louisem ale nikt nie chciał powiedzieć mu co. 
 Po dziesięciu minutach z sali wyszedł tata Louisa, którego Harry nie rozpoznał. Podszedł do chłopaka i usiadł obok zakrywając twarz dłońmi. Po chwili spojrzał na Harry'ego zapłakany i Harry wiedział, o co chodziło.
Louis przestał walczyć.

~*~

 Dom wydawał się zupełnie pusty bez Louisa. Jakby ktoś zabrał z niego całe szczęście. Tyle, że ono już nie wróci. Odeszło razem z nim zostawiając po sobie jedynie piękne wspomnienia. W każdym milimetrze mieszkania Louis ukrył jakąś cząstkę siebie. Najbardziej bolała myśl, że go już nie ma. Że Harry nigdy więcej nie spojrzy w jego przepełnione morskim błękitem oczy, że nigdy nie dotknie jego skóry, nigdy nie powie mu, że go kocha. Nigdy nie złapie jego dłoni, nigdy nie złoży pocałunku na jego ustach.  Słowo ''nigdy'' było bolesnym słowem od kiedy tylko Harry usłyszał je po raz pierwszy ale tym razem bolało ono najbardziej. Nie mógł się z nim nawet pożegnać. 
Czemu go stracił? Dlaczego odszedł? Przecież to nie był jego czas. 
 Harry ostatnimi siłami wdrapał się na kanapę i z szufladki obok wyciągnął kasetę. 


-Jesteś głupi-powiedział Louis a na ekranie można było zobaczyć jego roześmianą i wesołą twarz.-Po co to nagrywasz?
-Na pamiątke.-Harry'ego nie było widać ale jego ton głosu wskazywał na to, że chłopak był niesamowicie szczęśliwy.
Louis podszedł bliżej kamery a Harry uniósł ją do góry, przez co było widać również jego. Louis złapał Harry'ego w pasie i delikatnie pocałował go w skroń. 
-W takim razie...-Louis spojrzał w ekran.-Jestem Louis a to mój chłopak Harry. Bardzo go kocham i mam teraz ochotę go całować przez dłuuuugi czas dlatego musimy kończyć.
-No cóż-zaczął Harry i wzruszył ramionami-Chyba nigdy nie nagram żadnego dobrego wideo.


I w tym momencie film się skończył a na ekranie można było zobaczyć jedynie nic nie wartą czerń. 
 Harry nie mógł złapać oddechu. Z sekundy na sekundę na jego policzkach pojawiały się nowe krople łez a on sam chciał się w jedną z takich zamienić. Żyć bez cierpienia, w samotności. 
Teraz było mu obojętne, jak dalej będzie wyglądać jego życie. Stwierdził, że mógłby nawet umrzeć, przynajmniej wtedy byłby z Lou. 
 Położył się na kanapie okrywając swoje trzęsące się ciało swetrem Louisa, który leżał na oparciu.Pachniał nim, każdy jego milimetr. Harry czuł, jakby zasypiał przy Louisie, wtulony w jego ramiona. I kiedy w jakiś sposób czuł jego obecność wszystko stało się lepsze. Jakiś promyczek szczęścia w jego sercu, który wstrzymał łzy. Ale zasypiał samotnie, to jedynie tęsknota. Najgorsze uczucie. Robi z tobą złe rzeczy bo gdy się obudzisz, znów powrócisz do rzeczywistości. 
A Harry obudzi się samotny.

~*~

Trzydziesty drugi dzień bez Louisa był koszmarem. Harry, gdy tylko się obudził zaczął płakać a jego serce bolało jak nigdy wcześniej. Był w rozsypce i nie mógł nic z tym zrobić. 
 Usłyszał głośnie pukanie. Ubrany w sweter Louisa, którego od czasu jego śmierci nie zdejmował (ewentualnie do kąpania) podszedł do drzwi z zamiarem otworzenia ich swojej siostrze, która miała przyjechać by zobaczyć, jak się trzyma, i wtedy zobaczył Sama, ojca Louisa.
-Harry, zdajesz sobie sprawę, że przez ten miesiąc nie było z tobą żadnego kontaktu?-powiedział spokojnie patrząc w zielone oczy bruneta. 
-Co za różnica?-odpowiedział cicho odwracając się ale Sam zatrzymał go.
-Poczekaj.-Spojrzał w prawą stronę i machnął ręką.
Harry omal nie zemdlał gdy zobaczył niebieskie tęczówki. Te same, z którymi niedawno musiał się pożegnać. 
Myślał, że to jakieś żarty albo najpiękniejszy sen ale to naprawdę się działo. Naprawdę stał przed nim...Louis?

______________________________________________________________________
Okeej zostały 2 rozdziały i epilog. 
(za krótki ten rozdział znowu ugh nienawidzę siebie :()
Wiem wiem strasznie dziwne zakończenie rozdziału ale to moja specjalność haha. 
Wszystko się wyjaśni, więc spokojnie ;) Szczerze spieprzyłam ten rozdział :( brak weny i jakoś tak...sama nie wiem, mam lepsze i gorsze dni w pisaniu i dzisiaj był ten gorszy niestety :( 
I nie wiem kiedy kontynuacja :/ w sobotę wyjeżdżam i być może będę miała czas na dodanie następnego rozdziału tu ale wątpię. W poniedziałek napiszę ogłoszenie, kiedy dodam, bo chyba tak będzie najlepiej :)







poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział XI

 Harry westchnął gdy Louis usiadł obok niego z filiżanką gorącej herbaty, którą trzymał w drobnej dłoni. Brunet spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem i delikatnie przejechał kciukiem po jego policzku. Młodszy uśmiechnął się i przybliżył do chłopaka kładąc głowę na jego ramieniu.
-Co teraz będzie?-spytał Harry bawiąc się dłonią Louisa.
-Nie wiem-odpowiedział zrezygnowany-Ale będzie dobrze.
-Co, jak nie będzie?-Louis nie odpowiedział. Harry spojrzał na zegarek-za pięć jedenasta.-Nie idziemy spać? 
-Chciałbym tę noc spędzić najlepiej jak się da, z tobą. Nie wiemy co jutro się wydarzy, może coś, może nic ale to nie zmienia faktu, że chcę spędzić ten czas tak, by pamiętać go do końca.
-Możemy iść do kina, restauracji.
-Chodzi mi o coś innego-powiedział Louis odstawiając kubek na stół. Złapał dłoń Harry'ego po czym delikatnie pocałował jego czoło.-Wiem, że miałeś już ten pierwszy raz, ale ja swój chciałbym przeżyć z tobą, tutaj, teraz.-Harry uśmiechnął się ściskając dłoń chłopaka.-Chcesz się ze mną kochać?
-Oczywiście, że tak-odpowiedział szybko. Louis wstał biorąc Harry'ego na ręce. Oplótł jego nogi wokół swojego pasa i ręce ułożył tak, by młodszy nie zsunął się podczas drogi do sypialni. Co chwile szeptał do jego ucha różne obietnice, które w tej chwili były dla Harry'ego ważniejsze niż zwykle.
Gdy dotarli do sypialni Louis ułożył zielonookiego na łóżku po czym ''wdrapał się'' na niego namiętnie całując. Przytrzymywał ręce chłopaka nad jego głową. Za chwilę jego usta znalazły się na szyi Harry'ego. Zostawiał po sobie różnej wielkości ślady na jego skórze. Siadając na nim okrakiem zdjął jego koszulkę i zaczął całować nagi tors chłopaka. Z ust Harry'ego wydobywały się ciche westchnienia, które cieszyły Louisa bo wiedział, że robi coś dobrze. 
-Nie wierze, że jesteś prawiczkiem, Lou-powiedział Harry gdy próbował rozpiąć jego koszule. 
-To uwierz.-Gdy Harry'emu wreszcie udało się pozbyć górnej części stroju Louisa delikatnie przejechał dłonią po jego nagich plecach nie przestając przy tym całować go najbardziej namiętnie, jak tylko potrafił. Po paru minutach na ziemi leżały również dwie pary spodni. Kiedy udało im się zdjąć także ostatnią część garderoby Louis na chwilę odsunął się od Harry'ego i patrząc w jego zielone oczy wyszeptał krótkie ''kocham cię'' po czym znów złączył ich usta w długim pocałunku. 




~*~


Promienie słoneczne padały na splecione ze sobą palce Harry'ego i Louisa tak jakby chciały powiedzieć, że ich miłość jest czymś naprawdę cudownym. Harry leżał wtulony w nagie ciało Louisa. W nocy przeżyli coś wspaniałego. Moment, gdy ich nagie ciała ocierały się o siebie, gdy stali się jednością i krzyczeli swoje imiona. Louis był pod wrażeniem, jak Harry umiał głośno krzyczeć jego imię i gdy usłyszał to po raz pierwszy gdy poruszał się w nim powoli myślał, że nie ma nic lepszego podczas kochania się, a jednak. Chwila gdy oboje doszli opadając na swoje nagie ciała była najpiękniejszą chwilą w ich życiu. Gdy szeptali sobie, jak bardzo się kochają. Gdy czuli, że nic nie może ich już rozdzielić.


~*~
-Wszystko okej?-spytał Louis gdy wchodząc do sypialni zobaczył Harry'ego zwiniętego w kłębek trzymającego w dłoni telefon
-Zadzwonił-powiedział cicho.
-Co mówił?
-Że jeśli zadzwonimy po policje będziemy mieli przerąbane a gdy uciekniemy gdzieś on i tak nas znajdzie.-W głosie Harry'ego było coś podchodzącego pod panikę.-Która jest?
-Piętnaście po siedemnastej
-Louis, pojedźmy do twojego ojca, do szpitala. Tam, nawet jak nas znajdzie, nie odważy się czegokolwiek zrobić-zaproponował Harry zaciskając palce na poduszce.
-To lepiej wyjechać teraz, po co mamy zwlekać?
-Okej. Zostawmy tu wszystkie rzeczy żeby nie tracić czasu na pakowanie.
Louis postawił wózek obok łóżka i pomógł Harry'emu na nim usiąść. Za chwile oboje znaleźli się przy drzwiach od domu.
-Mam nadzieję, że nie spłoniesz domku.-Na słowa Louisa Harry zaśmiał się pod nosem. Lou uśmiechnął się i spojrzał na Harry'ego.
-Kocham cię-powiedział składając na ustach zielonookiego pocałunek przepełniony miłością. Całował go tak, jakby był to jego ostatni gest, ostatni dowód miłości, ostatnie dotknięcie. 
-Ja ciebie też kocham. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszy-A słowa Harry'ego były jakby tekstem najpiękniejszej piosenki, której nikt więcej nie zagra, jak słowa kołysanki, której nikt już nie zaśpiewa przed snem. 
I tamtego dnia, gdy Louis po wyjściu z domu, na oczach Harry'ego został postrzelony wszystko przestało się liczyć. Wszystkie dobre chwile zostały spalone jak list, którego nikt nigdy nie chciał odczytać. 
Harry słyszał, jak ktoś strzelał. Raz, drugi, trzeci. 
Harry widział, jak Louis upadał i chciał upaść z nim. 
Harry czuł, jak cały się rozpada. W ułamku sekundy wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zadzwonił po karetkę i upadł. Upadł i leżał obok szatyna, szepczącego, jak bardzo się boi. Trzymał go za zimną rękę, pocieszał, płakał. Widział swojego ojca, z bronią, wstrząśniętego i stojącego w miejscu, cały czas w tej samej pozycji. Wtedy liczył się jedynie Louis. Gdyby to uratowało Lou, pozwoliłby swojemu ojcu uciec. Chciał go zamordować, zrobić coś by cierpiał tak, jak sam cierpiał teraz ale wolał być przy swoim słońcu, którego blask powoli gasł. Czuł, że odchodzi gdy opadły jego powieki, gdy przestał ściskać rękę Harry'ego, gdy przestał szeptać. 
Kiedy karetka przyjechała Harry mógł jedynie patrzeć, jak zabierają Louisa i podłączają go do różnych urządzeń. Siedział obok niego trzymając dłoń, która przestała trzymać jego. Patrzył w oczy, które zasłonięte były powiekami ale on i tak wiedział, że były najpiękniejsze. Chciał pocałować usta, które nie odwzajemniłyby pocałunku. 
Nawet wtedy, gdy zawala ci się cały świat  musisz mieć siłę by go podtrzymać. Nawet, kiedy tracisz najbliższą osobę musisz dać jej znak, że o życie warto walczyć. 
I choćby jutro nie nadeszło a świat zginąłby w mroku staraj się o światełko, które rozświetli ciemność. Staraj się i walcz gdy masz o co. 
I Harry wiedział, że Louis jest silny. Wiedział, że będzie walczył. I nawet jeśli będzie trzeba, pomoże mu jak najlepiej potrafi. 

_____________________________________
Na początek chciałam przeprosić za dwie rzeczy:
1)że wstawiam rozdział z opóźnieniem 
2)że nie rozpisałam dalej sceny (tak zwanej) ''+18'', po prostu nie jestem dobra w opisywaniu takich rzeczy i jakoś tak wolałam skończyć w tym momencie. Po za tym tej sceny miało nie być ale ją dodałam i chciałam jakoś szybko to skończyć dlatego też jest taka krótka :/ Ale chyba wiecie, co jest dalej ;) 

W każdym razie mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba :)
Pod ostatnim rozdziałem były tylko dwa komentarze a wiem, że jest Was tu więcej dlatego proszę:

KAŻDY, KTO CZYTA TO FF NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ

Chcę zobaczyć, ile Was tu jest słońca :) 

Co do rozdziału:
Popłakałam się w pewnym momencie pisania go także no :/ 
Mam nadzieję, że nie macie do mnie żalu za skrzywdzenie Lou. Nie powiem Wam, co z nim dalej bo to niespodzianka-przykra albo wesoła ;)
Następny rozdział w sobotę (28.06) ALE pod warunkiem, że będzie tu więcej niż 5 komentarzy, zgoda? :) 
Jak na razie miłych ostatnich dni szkoły ;P xx

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział X

Najgorszy w życiu jest moment, gdy zdajesz sobie sprawę, że za małą chwilę możesz stracić wszystko to, co jest dla ciebie naprawdę ważne. Gdy czujesz niepokój przed rozmową z najbliższą osoba i nie potrafisz się uśmiechnąć nawet wtedy, kiedy twoja siostra przynosi ci śniadanie do łóżka. Harry nie potrafił normalnie funkcjonować rano wiedząc, że od Louisa zależy to, jak dalej będzie wyglądać jego życie. Są trzy wyjścia: abo coś się posypie, wzniesie albo zostanie takie jakie było i Harry chyba najbardziej pragnął tej ostatniej opcji, chciał, by wszystko pozostało takie jakie było dawniej. Nie chciał żadnych zmian.
 Czuł jak jego serce próbowało wyjść z ciała, jak w jego żyłach pulsowała krew. 
Przy pomocy Gemmy i Ashtona Harry znajdował się przed drzwiami pokoju, w którym Louis przespał tę noc. Wdech i wydech a jego ręce trzęsły się coraz bardziej. Wreszcie zdecydował się nacisnąć klamkę. Louis leżał na łóżku i patrzył na Harry'ego trzymając ręce na klatce piersiowej.
-Już nie śpisz? Jest po dziewiątej-odezwał się niebieskooki patrząc na zegarek znajdujący się na szafce obok łóżka
-Możesz się ze mną tak nie bawić?-Harry wczołgał się na łóżko. Usiadł obok Louisa i złapał jego rękę, której tym razem szatyn nie zabrał.-Louis, wybacz mi. Wiem, jestem totalnym dupkiem ale proszę cię, wysłuchaj mnie chociaż.
-Słucham.-Lou widząc zmartwiony wzrok loczka delikatnie przejechał kciukiem po jego dłoni dodając mu otuchy. Taki był Louis, gdy kogoś kochał nie pozwalał by ta osoba nawet przez moment była smutna czy przygnębiona. 
Harry opowiedział mu o nim i Nicku, o ich dawnych relacjach. Gdy skończył schował twarz w dłonie nie mogąc zahamować płaczu. Louis wahał się przez chwilę ale przyciągnął chłopaka do siebie tuląc go mocno
-Na pewno nic do niego nie czujesz?-upewnił się Tomlinson szepcząc w szyje Loczka
-Nie, przysięgam że nie-Harry wydusił z siebie na jednym oddechu
-Skoro to było tak dawno, to po co to rozdrapywać? Wszystko okej, Hazz. Nie płacz
-A co z nami?-spytał zielonooki patrząc na Lou 
-Wszsytko po staremu. Nie zawiodłem sie na tobie Harry tylko na tym dawnym, bezuczuciowym Stylesie. Wierze, że się zmieniłeś.-Louis mocno uścisnął ręce Loczka gdy ten jedynie kiwnął twierdząco głową
-Wracamy do domu?-zapytał Harry po chwili
-Tak ale najpierw muszę podziękować Gemmie i Ash'owi za nocleg. Mają bardzo wygodne łóżko-powiedział Louis i oboje zaśmiali się nadal nie puszczając swoich dłoni. 

~*~

Louis schylił się by podnieść kopertę leżącą na wycieraczce przed drzwiami jego domu. Była ona niewielka i nie posiadała znaczka. Wszedł z nią do domu rzucając na stół, przy którym siedział Harry. Młodszy wziął ją do ręki oglądając przez chwilę po czym spytał:
-Od kogo to?
-Właśnie nie wiem-odpowiedział Louis siadając obok.-Może to od twojej rodziny?
-Louis, przestań. Oni nie wiedzą, że żyję. Załamałbym się, gdyby znali adres tego domu.
Chłopcy przez dłuższą chwilę milczeli patrząc na kopertę
-Zachowujemy się idiotycznie-przyznał nagle szatyn-Nie możemy tego otworzyć?
Harry skinął głową i za pomocą noża przeciął kawałek koperty następnie wyciągając z niej poskładaną na dwie części kartkę. Ponaklejane litery z gazet układały się w zdanie ''Jutro, gdy ciemność nastanie jedno z was już nigdy żywe nie wstanie''
Twarz Harry'ego momentalnie zbladła. Spojrzał na Louisa, który po raz kolejny czytał to samo zdanie nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Szybko wziął w swoje objęcia Loczka, którego twarz był mokra od łez. Masował jego plecy całując delikatnie jego czoło i szeptał mu na ucho ciche ''będzie dobrze'' choć sam nie był pewien tych słów.
-To Nick, to na pewno on to przysłał! On chce się zemścić na mnie, Lou! On Cie zabije bo mi to obiecał!-Harry krzyczał a jego policzki z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej mokre
-O czym ty mówisz?
-Dzisiaj w nocy, gdy byliśmy u Gemmy, on znów zadzwonił. Obiecał mi, że się zemści zabierając to, co dla mnie najważniejsze. Louis, musisz wyjechać, chronić się! Proszę, uciekaj stąd
Louis poczuł jak Harry wbija paznokcie w jego barki. Odsuwając się od niego przejechał palcem po jego rozpalonym policzku następnie całując go delikatnie w spierzchnięte usta.
-Jest w porządku, Hazz. Nie przejmuj się. Damy radę.
-Nie dzwoń na policje, Lou. Wszystko, tylko nie to. On się dowie i będzie jeszcze gorzej.
-Dobrze, poradzimy sobie sami
 Louis trzymał Harry'ego mocno w ramionach a łza spłynęła po jego policzku. Bał się, pomimo wszystko strasznie się bał. 
-Najlepszy będzie teraz spacer, wiesz? Pójdziemy do parku, dobrze nam to zrobi, okej?
-Okej-Loczek zgodził się choć w głębi duszy miał złe przeczucia 

~*~

Pogoda była wyjątkowo ładna tego wieczoru. Nie pasowała do tego wszystkiego. Nie pasowała do Louisa ani do Harry'ego. Wszystko było takie wesołe i szczęśliwe podczas, gdy ta dwójka pogrążona była w smutku i zamyśleniu. 
 Louis poszedł do sklepu po coś do zjedzenia gdy Harry zgłodniał. Zielonooki siedząc samotnie na wózku obok ławki zauważył mężczyznę, który był bardzo podobny do Nicka, tego Nicka. Osoba ta odwróciła się i Harry miał racje. To był on. Loczek nie zapomniał jego twarzy. Szybko znalazł się obok faceta wykrzykując różne obelgi w jego stronę. Ten przez chwile patrzył na Harry'ego po czym uśmiechnął się mówiąc:
-Harry! Co ci jest? I dlaczego jeździsz na wózku? I dlaczego na mnie bluźnisz?
-Jeszcze masz czelność pytać?! Pieprzony dupku! Tylko coś mu zrobisz a zabiję cię dwa razy! 
-O co chodzi? Co mam zrobić i komu?
Mężczyzna wyglądał na naprawdę zdziwionego sytuacją. Harry wyjął z kieszeni list
-Napisałeś to! Chcesz się zemścić na mnie to zrób to kurwa na mnie a nie na osobie, którą kocham!
-Harry, uspokój się. Nie mam pojęcia o czym ty mówisz. Ja mam żonę, dziecko, myślisz, że ojciec zrobiłby coś takiego? 
-Ale dzwoniłeś do mnie, pisałeś, mówiłeś, że...
-Jak?-przerwał-Jak miałem do ciebie dzwonić jak nawet nie mam twojego numeru? To znaczy miałem ale na telefonie, który zgubiłem rok temu. Zmieniłem numer, więc na pewno to nie ja do ciebie dzwoniłem. Harry, coś się dzieje? Może wpadniesz do mnie? Opowiesz mi wszystko
-Nie, nie. Ja...boże, skoro to nie ty, to kto? Zresztą... Muszę iść Nick, na razie
Wymienili się ostatnimi spojrzeniami i oboje odeszli we własną stronę.
Harry czuł, że Louis musiał się o tym jak najszybciej dowiedzieć bo czasu do jutrzejszego zmroku zostało niewiele

__________________________________
Woow zrobiłam z tego ff detektywistyczne haha 
A tak na serio to podoba Wam się ten rozdział? Jak myślicie, co będzie dalej? :) 
I przepraszam, że dodałam go tak późno :/
Nie wiem kiedy następny :/ Jak coś, będę informować :)
I tak jak obiecałam-link do nowego ff thingsforbiddentome.blogspot.com :) xx 

środa, 28 maja 2014

Rozdział IX

 Gdy robiło się ciemno i chłodno Louis zaproponował Gemmie by razem z Ashtonem przenocowali w jego i (jak sam postanowił) Harry'ego domu. Z rozmowy wywnioskował, że mieszkają oni w jakimś małym miasteczku poza Londynem i zdecydował, że najlepiej gdyby zostali i wyjechali rano niż żeby mieli za sobą nieprzespaną noc i, co za tym idzie, ciężką podróż. Gemma bardzo dziękowała brunetowi za troskę i odwdzięczyła się pysznym śniadaniem. Para wyjechała ok. 12 obiecując, że gdy tylko dokończą ogródek zaproszą Harry'ego i Louisa do siebie.
Resztę dnia chłopcy spędzili na oglądaniu nudnych (jak stwierdził Harry) filmów, jedzeniu popcornu i przytulaniu. Louis marzył, by było tak codziennie ale jak sam uważał, marzenia się rzadko spełniają, no chyba, że wierzy się w nie całym sercem

~*~

Kropla deszczu spadła na czubek nosa Louisa, kiedy usiadał na mokrej ławce w parku. Chłopak nie rozróżniał ich od łez. W tej chwili wszystko było mu zupełnie obojętne. Każda sekunda jego życia mogła tak po prostu zniknąć i by za nią nie tęsknił. Chciałby wykrzyczeć, jak bardzo nienawidzi siebie i ludzi wokół. Chciał wykrzyczeć, że miłość nie istnieje tak, by każdy mógł go usłyszeć i nigdy więcej się nie zakochać. Czuł jak jego serce bije coraz szybciej a ciało drga z zimna. Cholernie złe uczucie.
Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i przetarł nią oczy. Cały świat wydawał się być szary, jakby stracił wszystkie kolory. Niebo nie wyglądało tak pięknie jak zawsze. Przez ciemne chmury próbowały przedostać się promienie słoneczne. Zupełnie jak jego nadzieja zamknięta gdzieś za ciemnymi chmurami. Czy kiedykolwiek będzie dobrze? Sam nie wiedział jak odpowiedzieć na to pytanie

Louis wstał wyjątkowo wcześnie. Pocałował Harry'ego delikatnie w czoło i udał się do kuchni. Na blacie leżał telefon młodszego, który właśnie zapikał informując o nowej wiadomości. Lou wziął go do rąk odblokowując
,,1 sms od: Nick
Widziałem Cie z tym Twoim ''przyjacielem''. Wyglądacie słodko. Ciekawe, co by zrobił gdyby się dowiedział,, 
Louis spojrzał pytająco na ekran telefonu i jeszcze raz dokładnie przeczytał sms'a. Kim jest Nick? 
,,2 nieodebrane połączenia od: Nick,,
,,2 nowe wiadomości głosowe od: Nick,,
Brunet kliknął odpowiedni przycisk, by je odsłuchać 
-Hej, Harry!-po drugiej stronie słuchawki można było usłyszeć niski, męski głos-Wyglądacie tak uroczo z tym, jak mu tam, Louisem? Haha przykro mi, że on jeszcze nic nie wie. A może tak sprawić, by się dowiedział?
,,druga wiadomość,,
-Nie odbieraj dalej, Styles. Masz przerąbane, wiesz? Wiem gdzie mieszkasz z tym swoim chłoptasiem. Powiedzieć mu, że puszczasz się z byle kim? Powiedzieć, że jest twoją jest kolejną przygodą? Na pewno będzie mu miło tak jak było mnie. Jesteś szczeniakiem, żałosnym bachorem,,
Louis nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Odłożył telefon i szybko zabierając kurtkę wybiegł z domu. 


Nie wiedział, czy wierzyć Nickowi czy poczekać na wyjaśnienie Harry'ego. Słowa, które usłyszał zabolały go. Czuł niechęć do wszystkiego. Nie miał zamiaru widzieć się z Harrym, nie teraz.



~*~

-Powinieneś z nim porozmawiać-doradził Sam gdy razem z Louisem siedzieli w jego gabinecie pijąc gorącą herbatę-A nie ufać obcemu człowiekowi
-Harry od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje. Chodzi spięty, wystraszony
-Myślisz, że to może mieć związek z tym całym Nickiem?
-Myślę, że tak. Mógł bać się, że wszystko się wyda i zostanie bez dachu nad głową-powiedział Louis mieszając napój
-Czyli to wszystko było kłamstwem? Każde ,,kocham cie,, było jebaną fikcją? Czy uroiłem sobie jego miłość?
-Nic sobie nie uroiłeś i nic nie było fikcją. Dowiedziałem się o was od niego. Gdybyś był dla niego przygodą nigdy by mi o waszej miłości nie wspomniał. To jak mówił o tobie, boże, nawet ja tak nigdy nie mówiłem o mamie, gdy jeszcze byliśmy razem. On cie kocha Louis
Sam brzmiał bardzo wiarygodnie co uspokoiło Louisa. Może nie ma co panikować? 

~*~

-Gdzieś ty był?-Spytał Harry gdy Louis wszedł do sypialni
-Kim jest Nick?-Starszy zapytał zaciskając pięści 
-Kto?
Lou rzucił telefon Loczka na łóżko
-Odsłuchaj wiadomości-rozkazał
Harry nacisnął przycisk i przyłożył telefon do ucha.
Gdy przesłuchał wiadomości jego twarz zbladła. Louis obrócił się wycierając rękawem od bluzy płynące po jego twarzy łzy.
-Tak jest, Harry?-spytał cicho nadal odwrócony plecami
-Nie, oczywiście że nie!
-A jak jest naprawdę?-spytał Louis siadając na łóżku
-Jak jest naprawdę? Naprawdę jesteś dla mnie całym światem, naprawdę cie kocham i naprawdę nie zrobiłbym ci czegoś takiego
-To...kim jest ten Nick i czemu tak bardzo wpieprza się w twoje życie i wymyśla jakieś historyjki?
Harry westchnął kładąc się na białej pościeli
-Powiem ci wszystko Louis, od początku do końca ale za jakąś godzinę, okej? Jestem śpiący
-Zawsze jesteś śpiący gdy masz mi powiedzieć prawdę. Gdy się zdecydujesz, zadzwoń-powiedział Lou kierując się do drzwi
-Wychodzisz?
-Idę na spacer. Wrócę jak się wyśpisz-ostatnie słowo powiedział nieco głośniej, z jakby pogardą w głosie.
Harry ułożył się wzdychając ciężko. Potrzebował czasu, by wszystko poukładać dlatego zadzwonił do Gemmy z prośbą, z którą nigdy (jak sam sobie obiecał) miał się do niej nie zwracać.

~*~

Było dosyć późno a Harry siedział na kanapie w salonie swojej siostry. Louis stał przy schodach patrząc na niego krzywo z kubkiem gorącego mleka w dłoniach. Spojrzeli na siebie pytająco.
-Co tu robisz?-spytał Ze zdziwieniem Harry.
-Zadzwoniłem do Ashtona, zgodził się, żebym tu przenocował. Ciebie mogę spytać o to samo.
-Gemma mnie tu przywiozła-powiedział Loczek zerkając na Gemme robiącą coś na tarasie.-Czemu mnie okłamałeś? Mówiłeś, że idziesz na spacer. Co, jakby ci się coś stało?
-Mówi się trudno.-Louis wzruszył ramionami. 
-Możesz ze mną porozmawiać? Louis, proszę-szeptał Harry.-Proszę. 
-Jutro.-powiedział robiąc krok i stanął na pierwszym stopniu. 
-Louis, proszę. 
-Powiedziałem jutro, dobranoc-rzucił i zniknął za schodami. 
 Harry ułożył się na kanapie i zaczął płakać w dłonie a gdy trochę się uspokoił zapadł w twardy sen.

________________________________________________________________________________
Pod następnym rozdziałem (który dodam w niedziele 1 czerwca) napiszę dłuższą notkę, w której podam link do mojego nowego opowiadania :)
Jak na razie życzę Wam miłego czwartku, piątku, soboty  ;D x



czwartek, 22 maja 2014

Rozdział VIII

 -Jesteś cholernym leniem Harry-powiedział Louis spychając chłopaka z łóżka-Nawet kiedy ktoś cie zepchnie na zimną podłogę ty i tak nie wstaniesz
Starszy podszedł do zielonookiego leżącego koło łóżka i walnął go poduszką w brzuch 
-To też nie działa na Harry'ego  największego śpiocha na świcie, który zaczyna mnie denerwować tym, że nawet nie otworzy oczu a wiem, że dawno nie śpi Stylesa-powiedział zniechęcony po czym udał się do łazienki. Nalał w butelkę zimną wodę i z zadziornym uśmiechem wylał na Harry'ego, który natychmiast zareagował otwierając oczy i podnosząc się do pozycji siedzącej. 
-Mam cię!-krzyknął wesoło brunet klepiąc Loczka po plecach 
-Jesteś idiotą-rzucił młodszy i przez najbliższe 15 sekund patrzył na Lou nie mrugając ani razu co odrobinę przeraziło Tomlinsona 
-Na co tak patrzysz?-spytał wreszcie Louis
Harry wskazał palcem na wózek stojący przy szafie i zaśmiał się przez co na jego twarzy pojawiły się dołeczki, które Lou tak bardzo kochał 
-Przestań!-rozkazał a na jego twarzy pojawiły się rumieńce-Przestań być tak cholernie słodki i uroczy! 
-Czemu ci to przeszkadza?-zapytał Harry zagryzając dolną wargę 
-Bo mam ochotę cię całować całymi dniami i nocami, Hazz
-Jestem za!-krzyknął Loczek przyciągając do siebie Lou i złożył na jego ustach długi i namiętny pocałunek.

~*~

-To tu-powiedział Louis zatrzymując auto.
Chłopcy znajdowali się przed wielką tablicą ogłoszeniową przy której zebrało się parę osób. Harry szukał wzrokiem kartki na której nabazgrane miało być imię jego siostry.
-Masz?-spytał starszy kładąc dłonie na jego ramionach
-Nie-odparł zrezygnowany-Gdzie ją widziałeś wtedy?
-Tutaj-Louis wskazał palcem prawy górny róg tablicy-Może ktoś ją przewiesił
Harry wzruszył ramionami nadal wpatrując się w masę kolorowych kartek. Po 15 minutach szukania zrezygnował spuszczając wzrok na ziemie. Nagle zauważył jeszcze jeden kawałek papieru. Podniósł go i przeczytał:
''Witam
To nie jest ogłoszenie, bardziej prośba o pomoc. Szukam mojego brata, który podobno gdzieś tu mieszka, to dla mnie bardzo ważne''
I u dole kartki grubym drukiem napisane było 
''Harry, jeśli to widzisz, skontaktuj się ze mną, zadzwoń
Gemma Irwin''
Pod spodem znajdował się numer telefonu. Harry przez chwile nie mógł uwierzyć w to, co właśnie przeczytał. Spojrzał na Louisa, który wręczył mu telefon z uśmiechem wypowiadając krótkie ''dzwoń''

~*~

Gemma odebrała po 3 sygnałach i pierwszym jej słowem gdy Harry się przedstawił było ''Przepraszam'', najszczersze ''przepraszam'' jakie zielonooki mógł kiedykolwiek usłyszeć. 
Ich rozmowa nie trwała długo. Umówili się na spotkanie w kawiarni tego samego wieczoru. 
Louis obiecał, że pójdzie tam z nim i jak będzie trzeba po prostu przesiądzie się do innego stolika. 
 Harry bardzo stresował się przed tym spotkaniem. Bał się reakcji jego siostry na to, że jeździ na wózku albo na fakt, że kocha Louisa. Bał się, że Gemma nie będzie tą samą Gemmą co parę lat temu. 
 O 18:00 chłopcy dotarli do kawiarni. Zajęli stolik na zewnątrz, ponieważ była wyjątkowo ładna pogoda. Louis trzymał mocno rękę Harry'ego który aż podskoczył, gdy zadzwonił telefon. Na szczęście to był tylko jakiś znajomy Louisa. Chłopak przeprosił i odszedł od Harry'ego tłumacząc się, że był w tamtym miejscu słaby zasięg. 
 W kawiarni nie było wielu ludzi. Jakieś dwie nastolatki przy jednym stoliku, czteroosobowa grupa ludzi przy drugim i dziewczyna idąca z jakimś chłopakiem za rękę. Harry westchnął opuszczając głowę. Nagle poczuł czyjeś ręce na swoich ramionach i dotyk miękkich ust na policzku. 
-Wyrosłeś Hazz
Znajomy głos, znajomy dotyk, znajome perfumy
-Gemma!-krzyknął Harry wtulając się w ramiona siostry, która ręką klepała delikatnie jego plecy. 
Była śliczna. Jej zafarbowane na niebiesko włosy idealnie pasowały do turkusowej sukienki i granatowych butów. Kto jak kto ale Gemm znała się na modzie
Loczek musiał opowiedzieć jej całą historie związaną z wózkiem gdy ta po przywitaniu zaczęła zadawać pytania typu ''Boże, Harry, co się stało?,,
 Louis podszedł do stolika gdy Gemma składało zamówienie
-Ja poproszę Latte-powiedziała z uśmiechem do młodej kelnerki-a dla tego pana wodę, niegazowaną.
Dziewczyna skinęła głową powtarzając zamówienie i odeszła
-Tak dobrze mnie znasz-powiedział Harry śmiejąc się pod nosem.
 Louis podszedł do Gemmy przedstawiając się i podając jej rękę. Wymienili się uśmiechami po czym Tomlinson usiadł przy Harrym przesuwając powoli rękę po jego kolanie. 
Miał nadzieje, że młodszy dobrze dogaduje się z siostrą. 
Przez 30 minut rozmawiali o planach na przyszłość, przeszłości i rodzicach. Louis złapał dobry kontakt z Gemmą i już po paru wymienionych ze sobą zdaniach polubili się. 
 Gdy Gemm wzięła pierwszego łyka pysznej latte zadzwonił jej telefon. Przeprosiła chłopaków i na chwile odeszła od stolika
-Słaby zasięg-powiedział Harry do Louisa śmiejąc się na co ten klepnął go delikatnie w ramię-Kocham cię
-Ja ciebie też, nawet gdy jesteś denerwujący
Louis nachylił się by złożyć na ustach Harry'ego pocałunek. Krótki ale pełen miłości. 
 Gemma wróciła do stolika z szerokim uśmiechem. 
-Dzwonił mój chłopak-powiedziała wkładając telefon do torby -Pozwolicie, że go z wami zapoznam? 
Harry chwile wahał się nad odpowiedzią ale chwile po tym jak Louis klepnął go w plecy wydusił z siebie krótkie ''jasne''
 5 minut później za Gemmą stanął wysoki  chłopak o orzechowych oczach, roztrzepanych na różne strony włosach i wyjątkowo ładnym uśmiechu. Pocałował ją w czoło po czym podał ręke Harry'emu 
-Hej, miło cie poznać Harry. Gemma mi wiele o tobie opowiadała. Jestem Ashton-chłopak uśmiechnął się
-Ummm mi też miło cie poznać-powiedział nieśmiało Hazz-To jest Louis, mój...przyjaciel
Ashton podszedł do Louisa ściskając delikatnie jego drobną dłoń i zajął miejsce obok Gemmy
-A co z tobą Harry? Masz kogoś?-zapytała dziewczyna mieszając słomką swoją kawę
-Tak-odpowiedział Harry patrząc na Louisa, który zdziwił się na słowo Loczka-Gemma, ja...
-Pasujecie do siebie-powiedziała biorąc łyka latte
-Ale kto?-spytał Harry ze zdziwieniem
-Ty i Louis, jesteście razem, prawda?-spytała
-Tak, ale skąd wiesz?
-Przyjaciele się nie całują-zachichotała biorąc dłonie Harry'ego w swoje-jeśli on sprawia, że jesteś szczęśliwy to ja wam z całego serca kibicuję
-Dzięki Gemm-powiedział Louis uśmiechając się. Gemma odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Ashtona
-Ash, prawda że są słodcy? 
-Prawda-pokiwał głową twierdząco-Tylko uważajcie na siebie. Na świecie jest pełno ludzi, którzy tego nie akceptują. Jakby ktoś się was czepiał czy coś dzwońcie po mnie, okej? Załatwię to
-Dziękujemy, jesteście cudowni-powiedział Louis uśmiechając się-Wy też idealnie do siebie pasujecie. 
-Lubie cie Ashton, nie spieprz tego-powiedział Harry całkiem poważnie jednak potem uśmiech zawitał na jego twarzy tak jak na twarzach pozostałej trójki. 
Tego wieczoru Harry znów poczuł rodzinne ciepło. Dziękował za wszystko co go tego dnia spotkało. Dziękował za to, że znów ma przy sobie Gemme. Dziękował za jej wsparcie, za wszystko.

___________________________________
Na początek chciałam podziękować @69_With_Batman (tt) za nominacje w Libster Blog Award :) To wiele dla mnie znaczy więc dziękuję :) Zapraszam Was na jej bloga, który jak dla mnie jest cudowny. Uwielbiam to opowiadanie i serdecznie polecam http://always--in-my-heart.blogspot.com
(przepraszam że piszę to w notce :/)
Teraz powinnam odpowiedzieć na pytania i nominować blogi ale nie mam pomysłu co do blogów a bez nominacji to tak trochę bez sensu więc pytania też zostawię, przepraszam :/
Wiem, że to jedynie taka zabawa ale jednak dziękuję jeszcze raz za nominację :)
Jak chociaż 7 się tych blogów nazbiera to odpowiem na pytanka i będę nominować :p na razie nie mam tylko jakieś 2 :/
Teraz inną drogą:
Następny rozdział dodam w środę (28.05) wieczorem (przełożony)
Jak ten Wam się podoba? Piszcie w komentarzach, są one dla mnie wielką motywacją, naprawdę xx





niedziela, 18 maja 2014

Rozdział VII

Harry przez cały pobyt Louisa w szpitalu nie odstępował go na krok. Sam zgodził się na nocowanie Loczka przez co mógł być przy nim również nocą, co go bardzo ucieszyło. Louis na początku ich znajomości przyznał się do strachu przed ciemnością dlatego Harry nie chciał zostawiać go samego.
Szatyna wypisali ze szpitala po dwóch tygodniach, ponieważ rany znajdujące się na jego ciele w żaden sposób nie zagrażały jego życiu a operacja poszła tak dobrze, że już po tygodniu Louis nie czuł żadnego bólu. Harry cieszył się, że wrócą do domu, w którym dwa tygodnie nikt nie przebywał. Cieszył się, że będzie miał zdrowego i uśmiechniętego Louisa tylko dla siebie. 

~*~

Niebo było wyjątkowo piękne tej nocy. Wydawało się, że gwiazdy świecą jaśniej niż kiedykolwiek a księżyc w pełni idealnie się z nimi komponował. 
Louis siedział na tarasie trzymając na kolanach Harry'ego, który wykonywał kolejny wianek. Bez zastanawiania się można było stwierdzić, że Loczek to kochał. Sam nie wiedział skąd w nim taka pasja, możliwe, że to przez siostrę, Gemme, która całym sercem kochała kwiaty. No właśnie, ''kochała'', czemu czas przeszły? Harry nie widział jej od ponad ośmiu lat, nie wiedział jak wygląda jej życie, nie wiedział czy sobie radzi a tak bardzo chciał to wiedzieć. Jedyne co było mu wiadome to fakt, że Gemma wyprowadziła się do Australii. Harry kochał ją całym sercem i pomimo, że go zraniła odchodząc on zrobiłby niemal wszystko by znów była obok. Zawsze wiedziała, jak doradzić mu w trudnych decyzjach, chwilach czy wyborach. Zawsze wiedziała jak go pocieszać. Tęsknił za nią ogromnie ale wiedział, że nic nie mógł na to poradzić.
-Wszystko okej?-spytał Louis widząc zamyślony wyraz twarzy Harry'ego
-Tak, tylko...
-Tylko co? 
-Tak się tylko zastanawiam, gdzie jest teraz moja rodzina. Co u nich i czy w ogóle jeszcze żyją-Harry westchnął spuszczając głowę. Ze swojej rodziny kochał jedynie Gemm, reszta osób takich jak wujostwo czy dziadkowie byli mu obojętni a ojca i matki wprost nienawidził. 
-Opowiedz mi o nich-powiedział Louis splątując ze sobą ich palce-o twojej rodzinie
Harry chwile zastanawiał się ale gdy szatyn pocałował go delikatnie w ucho szepcząc ciche ''proszę'' nie mógł się nie zgodzić.
-Mój ojciec pił niemal od zawsze. Po pracy przychodził pół trzeźwy do domu, robił awantury o byle co. Zamykałem się wtedy w pokoju i płakałem w poduszkę. Mama wracała o 20 z pracy a ojciec albo oglądał wtedy mecz albo spał. Miała szczęście, że nie było jej gdy ojciec był w takim stanie. Pewnego dnia wrócił z pracy nachlany jak nigdy. Siedziałem wtedy na kanapie oglądając jakieś bajki. Miałem jedynie 7 lat. Tego dnia nie krzyczał, wiedziałem, że coś było nie tak. Ojciec podszedł do mnie szepcząc coś typu ''dzisiaj nie będę cie bił''. Ucieszyłem się i uśmiechnąłem ale później zdałem sobie sprawę dlaczego tak powiedział. To był tylko urywek zdania ''dzisiaj nie będę cie bił, dzisiaj poczujesz ból psychiczny, który zostanie ci w pamięci na całe życie''. I został. Ten pieprzony dzień został w mojej pamięci do dzisiaj. Przez to pieprzone zdarzenie ciąłem się tak wiele razy. Niszczyłem się i to bolało jeszcze bardziej. Tego dnia on...-po policzkach Harry'ego spłynęły łzy, które szybko starł-Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę płakał przez niego.
-Co się stało tego dnia, Harreh?-spytał cicho Louis przytulając Harry'ego z całych sił
-Siedziałem patrząc jak wkłada swoje ohydne łapska pod moją koszulkę. Czułem jego nieprzyjemny dotyk. Czułem jego oddech tuż przy moim uchu. Śmierdział alkoholem i fajkami. Usiadł obok sadzając mnie na swoich kolanach i powiedział, żebym włożył rękę w spodnie. Zrobiłem to niczego nie świadomy. On zrobił to samo. Potem kazał mi się rozebrać, rozumiesz? Kazał mi zdjąć ubrania i sobie obciągać. to pierdolona pedofilia. To był psychol nie człowiek. Na szczęście Gemma wróciła w samą porę. Rzuciła się na niego z pięściami i gdybym jej nie odciągnął chyba by go zabiła. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z tego, jak wspomnienia z tego zdarzenia będą wracać i wracać z nasilonym bólem. Gdy Gemma opowiedziała wszystko matce ta jej nie uwierzyła i nigdy jej tego nie wybaczę. Stwierdziła, że ja i Gems jesteśmy chorzy i chciała nawet zapisać nas do psychologa, którego najbardziej potrzebował jej mężuś ale prędzej jako współlokatora w pierdlu. Gemma była jedyną osobą, jakiej mogłem zaufać ale ona wyprowadziła się zostawiając mnie sam na sam z tymi ludźmi, których bawet nie chce nazywać rodzicami. Gdy skończyłem 16 lat uciekłem z domu i zamieszkałem u kolegi. Potem znalazłem pracę i kupiłem małe mieszkanie i żyłem na własną rękę. Teraz mam ciebie Loueh i niczego więcej mi nie potrzeba-zakończył opierając głowę na ramieniu Lou
-Boże, Hazz, nie wiem co powiedzieć-Louis od jakiś paru minut zasłaniał buzie ręką-Mam nadzieję, że ten skurwiel teraz gnije w pierdlu 
-Sądzę, że matka by do tego nie dopuściła. Wiesz, że widziałem ją dwa lata temu? Szła z jakimś dzieckiem. Postanowiłem pójść za nią i wtedy zobaczyłem jego, z reklamówkami w rękach, uśmiechniętego wychodzącego ze sklepu. Zrobili sobie nowe dziecko bo stracili mnie i Gemme. Współczuje mu z całego serca. Chciałbym go poznać bo to w końcu mój brat ale nie chcę widzieć ich, poza tym nawet nie wiem gdzie teraz mieszkają 
Louis mocno przytulił Harry'ego składając pocałunek na jego skroni 
-Tęsknie za Gemmą-powiedział smutno Loczek 
-Czekaj chwilkę! Gemma, Gemma, hmmm, z czymś mi się to imię kojarzy-Lou myślał chwilę wpatrując się w podłogę-Wiem! Tablica ogłoszeń! Gdy sprawdzałem oferty pracy napotkałem ogłoszenie. Nie przeczytałem go ale było podpisane ,,Gemma Irwin,, bodajże
-Irwin? Nie, to nie ona. Przecież mamy to samo nazwisko
-Może wyszła za mąż? Gemma jest dorosła z tego co wiem od ciebie, ma prawo.
-Masz racje. Pokażesz mi jutro to ogłoszenie? Może jest tam numer telefonu
-Jasne Hazz
Harry uśmiechnął się na myśl o spotkaniu siostry. Szanse są małe, że to ona jest właścicielką tego ogłoszenia ale zawsze jakieś
-Nie jest ci zimno?-zapytał z troską Louis
-Zimno nie, ale jestem śpiący-wyznał przecierając oczy 
-W takim razie idziemy spać-powiedział szatyn biorąc młodszego chłopaka na ręce i zaniósł go do sypialni
-Dobranoc Loueh-wyszeptał Harry zamykając śpiące oczy i wtulił się w gorące ciało Lou
-Słodkich snów 
Starszy złożył na ustach chłopaka słodki pocałunek następnie pogrążając się we śnie 

________________________________________________________________________

Znów ogromnie przepraszam, że rozdział jest późno ale pisałam go 3 razy i 2 razy mi się wykasował, nie wiem co było powodem tego :/ Gdyby nie to dodałabym go w piątek wieczorem ale cóż, nie wszystko zawsze idzie po mojej myśli niestety 
Następny będzie w środę (21.05) :) 



czwartek, 8 maja 2014

Rozdział VI (cz. II)

 Białe ściany, drzwi do sali, krzesła. Harry pamiętał to miejsce bardzo dobrze, w końcu sam tu był tak niedawno. Szpitalny korytarz nie był przyjemnym miejscem. W całym budynku panował smutek. Ludzie tutaj albo żyją albo umierają. To smutne, że jedna chwila decyduje czy dożyjesz następnego dnia czy też może zaśniesz już nigdy się nie budząc. Tutaj tracisz albo zyskujesz bliskich. Tutaj nic nie jest tak piękne jak na zewnątrz, na świecie.
 Łzy napływały do oczu Harry'ego w tak szybkim tępie, że nie mógł nad tym zapanować. Wpatrzony w podłogę czekał na jakiekolwiek informacje. Louis był operowany a on siedział na korytarzu nie mogąc nic zrobić. Bezsilność jest najgorszym uczuciem w takiej sytuacji. Sam powiedział, że Louis miał wypadek samochodowy ale sam do końca nie wiedział jak to wszystko się potoczyło. Lou uderzył sie o coś głową przez co stracił przytomność. Odłamki szkła od pękniętej szyby wbiły się w jego klatkę piersiową i brzuch. Harry błagał wszystko i wszystkich by nie zagrażały one życiu Louisa. 
 Operacja trwała godzinę. Z sali wyszedł jeden z lekarzy. Podszedł to Harry'ego z opuszczoną głową wzdychając. Loczek nie miał sił spytać, czy wszystko poszło dobrze, bał się odpowiedzi, bał się, że go stracił. 
-Jesteś Harry, tak?-spytał lekarz.
Harry potwierdził
-Twój przyjaciel, Louis, on
-Co z nim?-Harry uniósł głowę patrząc na mężczyzne-Wszystko dobrze, prawda? Musi być
-Jest. Operacja się udała. Louis żyje
Na te słowa po policzkach Harry'ego spłynęły łzy szczęścia. Czuł jak jego życie znów nabiera pięknych barw. Był szczęśliwy, po prostu. 
-Czy ja mogę go zobaczyć?-Zapytał nie mogąc powstrzymać uśmiechu 
-Tak, za jakieś 15 minut, sala 223
-Dziękuję, za wszystko-powiedział Harry mocno ściskając dłoń mężczyzny 
-Nie ma za co, trzymaj się Harry-uśmiechnął się i odszedł.
~*~

Blizny, siniaki, zadrapania. To wszystko możnabyło zobaczyć na ciele Louisa leżącego na szpitalnym łóżku przypiętego do różnych urządzeń. 
Harry nazwał go w myślach ''Popękanym Aniołem''. 
-Hej słoneczko-powiedział cicho łapiąc Louisa za rękę-Pamiętasz, jak mówiłem ci, że jesteś perfekcyjny? Pomimo siniaków i zadrapań nadal taki jesteś. Jesteś zraniony Lou, ale nadal piękny 
Harry złożył delikatny pocałunek na dłoni Louisa
-Bardzo cię kocham, wiesz? Najbardziej na świecie. Jesteś moim światełkiem. Gdybyś zgasł, żyłbym w ciemności albo nie żyłbym wcale
Haz patrzył na Louisa. Był piękny. Był uśmiechnięty. Uśmiechał się i Harry to zauważył. 
Po kilku minutach chłopak mógł znów ujrzeć piękne, niebieskie oczy. Louis się obudził, widział go, słyszał. Louis żył.
Harry złożył delikatny pocałunek na jego ustach powtarzając, że go kocha. Louis nie miał siły nic powiedzieć ale możnabyło wyczytać, że chciał wyszeptać ciche ale pełne miłości ,,ja też,,. Harry zrozumiał. 

I to był kolejny rozdział ich miłości. Doświadczanie, które sprawiło, że byli silniejsi niż kiedykolwiek, oboje. 

__________________________________
Obiecałam wcześniej, więc jest ;D to taka jakby kontynuacja VI dlatego jest taki krótki :/ nie jestem z niego zadowolona ale pisanie o 23 ma swoje efekty haha 
Następny rozdział w sobote (17.05) 

Kocham Was i dziękuję za komentarze <3 xx

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział VI (cz. I)

 -Jutro pojadę umówić cię na rehabilitację-powiedział Louis całując Harry'ego w czoło gdy obaj leżeli na kanapie oglądając film, którego tytuł był Harry'emu zupełnie obcy.
-Mogę pojechać z tobą?-spytał cicho rysując palcem kółka na brzuchu Lou 
-Wolałbym, żebyś został
Harry jedynie pokiwał głową. Wolał się z nim nie kłócić bo to zwykle do niczego dobrego nie prowadzi. Louis to ostatnia osoba na świecie, z którą Harry chciałby się pokłócić. Nie dlatego, że jego argumenty były bardzo mądre i dobre. On po prostu za bardzo go kochał i najchętniej zgadzał by się z nim w każdej sprawie. 
-Wiesz, że cię bardzo kocham, prawda?-Louis złożył delikatny pocałunek na ustach chłopaka-Martwię się o ciebie bardziej niż to sobie wyobrażasz Hazz 
-Wiem. Też cię kocham-powiedział uśmiechając się
-Jak przyjadę to zabiorę cię na lody-oznajmił starszy odwzajemniając uśmiech 
-Yeeey! Na lodyyy!-krzyknął radośnie Harry klaszcząc w dłonie
-Przypomnij mi kochanie, ile ty masz lat?
-Osiem
Louis zaśmiał się składając kolejny pocałunek na ustach chłopaka
-Zrobić ci kanapeczki brzdącu?
-Jestem śpiący-powiedział przecierając oczy-zaniesiesz mnie do pokoju? plose LouLou
Louis kochał dzieci i gdy Harry owe udawał miał ochotę się rozpłakać. Loczek był słodszy niż wszystkie maleństwa na całym świecie
Starszy wstał z kanapy, wziął Harry'ego na ręce i zaniósł do sypialni 
-Kładziesz się?-sytał młodszy przykrywając się kołdrą 
-Tak tylko pójdę wyłączyć telewizor-uśmiechnął się w kierunku zasypiającego chłopaka. Harry był dla niego najbardziej uroczą, piękną i wyjątkową osobą na świecie. Cały czas w myślach dziękował swojemu ojcu, że ten pozwolił mu opiekować się Harrym bo gdyby nie to prawdopodobnie łączyłaby ich zwykła znajomość, o której tak czy siak po wcześniejszej bądź późniejszej rozłące by zapomnieli. 

~*~

Harry obudził się i spojrzał na zegarek stojący na szafce obok łóżka-11:30. Louis miał pojechać do rehabilitanta pół godziny temu dlatego Loczek nie zdziwił się jego nieobecnością. Przetarł oczy i bez większego trudu zsunął się na wózek stojący obok łóżka. Najwidoczniej Louis zadbał o to by właśnie tam się znajdował. 
 W kuchni na blacie leżała kartka 
,,Na patelni masz jajecznice a w czerwonym kubku herbatę. Smacznego skarbie xx,, 
Po przeczytaniu wiadomości Harry uśmiechnął się szczerze szepcząc ciche ,,dziękuję aniołku,, po czym wyjął talerz nakładając na niego pyszne danie zrobione przez, jak to sam ujął, najlepszego kucharza na ziemi. 
 Po śniadaniu obejrzał jakiś denny film, na którym o mało co nie zasnął. Trwał on dwie godziny i Harry'ego strasznie zdziwił fakt, że Louisa nadal nie było w domu bo w końcu od jego wyjścia minęły prawie 3 godziny. Wziął do ręki telefon i wykręcił numer Lou. Automatycznie włączała się poczta głosowa. Postanowił zadzwonić do taty Louisa bo tam miał udać się chłopak po umówieniu go na rehabilitacje.
Harry nie czekał długo bo Sam odebrał po dwóch sygnałach 
-Halo?-odezwał się niepewnie Hazz
-Cześć Harry-odpowiedział mu łagodny głos Tomlinsona-Jak się czujesz? 
-Okej ale nie po to dzwonie. Wiesz może gdzie jest Louis? Wyjechał z domu jakieś 3 godziny temu i nadal go nie ma. Miał być u ciebie
-Oh, tak, był u mnie ale pojechał już gdzieś tak godzine temu-wytłumaczył-Nadal go z tobą nie ma? 
Harry poczuł jak jego serce zaczęło bić szybciej niż powinno. 
-Właśnie nie
-Pewnie zaraz wróci, nie martw się. Narazie Harry
Ręce Harry'ego trzęsły się jak galarety. Czemu Louisa nie ma jeszcze w domu? Przecież szpital, w którym pracuje Sam znajdował sie jakieś pół godziny drogi od domu. 
 Harry co chwilę dzwonił do Lou z nadzieją, że zamiast tej cholernej sekretarki usłyszy jego głos. Nic, nadal nic. 

 godzina 14:30
Louisa nadal nie ma. Nie zadzwonił, nie napisał, nic. 
 Harry siedział na kanapie wpatrując sie w podłoge. Do jego oczu podchodziły łzy. Z każdą sekundą coraz bardziej sie martwił. Nagle poczuł jak jego telefon dzwoni. Spojrzał na wyświetlacz-Sam Tomlinson 
-Nadal nie odbiera. Boje sie o niego, prosze, powiedz, ze zaraz przyjedzie
-Harry...-głos Sama był dla Harry'ego kolejna obawą. Brzmiał przygnębiająco-Przyjadę po ciebie, okej? 
-Ale co się stało? Po co?
-Louis tu jest 
-Na prawde?-Harry poczuł ulgę-To powiedz mu żeby szybko przyjeżdżał i że cholernie mnie wystraszył
-Ale Harry, Louis miał wypadek
Trzy słowa wprawiły Harry'ego w osłupienie. Jego Louis? Wypadek? To nie możliwe
-Jaki wypadek? O czym ty mówisz?! Louis nie miał żadnego wypadku! Zaraz będzie w domu, zrobi najdoskonalszy obiad jaki istnieje a potem pójdziemy na lody. 
-Przyjade po ciebie. Musisz tu być Harry, musisz być przy nim

Czułeś kiedyś jak zawala Ci się cały świat? Jak w ułamku sekundy całe szczęście z Twojego życia poprostu znika? Jak ktoś zabiera jakąś cząstke Ciebie rozbijając ją o podłogę? To wszystko czuł teraz Harry. Miał ochotę zasnąć i obudzić się w ramionach Louisa, nie ważne gdzie, ważne, że leżałby z nim, ze swoim aniołkiem, który możliwe, że teraz walczył o życie. Miał nadzieję, że Louis był silny. Musiał być, w końcu to jego Louis 

_____________________________________
Przepraszam ogromnie jeszcze raz, że tak późno dodałam ten rozdział. Jest krótki ale taki właśnie miał być ;) napięcie itp. :)
Następny będzie wcześniej, w środę (7.05) 
Przepraszam za wszelkie błędy, pisałam ten rozdział na telefonie o 23 i sami wiecie :/ 

Kocham Was i dziękuję za komentarze, naprawdę dużo dla mnie znaczą :) xx  

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział V

 Dom Louisa był dla Harry'ego czymś niesamowitym. Czarno-czerwony chodnik zaczynający się przy furtce a kończący przy schodach znajdujących się przed drzwiami nadawał posiadłości tajemniczości a kwiaty rosnące przy jego brzegach niezwykłego uroku. Harry kochał przyrodę. Kochał także pleść wianki z kwiatów różnego rodzaju, które potem dawał tylko osobom, które naprawdę kochał.
 W środku dom był bardzo przytulny. Firanki zdobiące dość spore okna powiewały delikatnie pod wpływem wiatru. Ściany pomalowane były na biało. Dom był jednopiętrowy ale nie znaczyło to, że był mały, wręcz przeciwnie. Spory salon, kuchnia, dwie łazienki, dwie sypialnie, strych, taras i basen wywarły na Harry'm duże wrażenie. Zakochał się w tym miejscu i był szczęśliwy, że może tu mieszkać.
 -Masz przepiękny dom-stwierdził po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń-naprawdę przepiękny
-Dom jak dom, nic specjalnego-Louis wzruszył ramionami i kucnął przy Harrym-Teraz mam do ciebie pytanko
-Więc pytaj-młodszy wyprostował się na wózku
-Gdzie chcesz spać?
-Z tobą-wyszeptał Loczek
-Co?-spytał Louis spokojnie-Nie usłyszałem. Z jaką kolbą?
Harry zaśmiał się
-Z kolbą? Powiedziałem w łazience-skłamał żartobliwie
-W łazience? W wannie czy pralce?-na twarzy Louisa również pojawił się szeroki uśmiech
-Preferuję podłogę
-Będzie ci za zimno
-To miskę
-Nie zmieścisz się
-Aż tak gruby jestem?-spytał z udawanym poirytowaniem
-Raczej głupi
-Spieprzaj-Harry lekko uderzył przyjaciela w ramie
-Sam spieprzaj-Louis oddał ,,cios,,
-Bijesz inwalidę? Nie ładnie Louisie Tomlinsonie, to niegrzeczne
-Kto powiedział, że jestem grzeczny?-Louis wstał kierując się do kuchni
-Gdzie idziesz niegrzeczny chłopcze? Pokroić chleb szklanką?
-Idę po nóż żeby obciąć ci te twoje piękne loczki
-Nie!-krzyknął Harry łapiąc się za głowę-Tylko nie one!
Louis wyjął z szafki małą kartkę i wziął coś z miski i z powrotem ukucnął przy zielonookim
-Co to?-spytał Loczek wbijając wzrok w kawałek papieru
-Kartka
-Serio? O mój Boże, nie wiedziałem-powiedział sarkastycznie nie mogąc zapanować nad śmiechem-Co na niej jest?
-Numer do psychiatry. Dzwonię cię zgłosić-Louis wyjął zza placów banana przykładając go do ucha-Halo? Chcę zgłosić mojego przyjaciela do was bo zachowuje się jak debil
-Powiedział chłopak gadający do owocu
-To jest lepsze od IPhona, serio
-Jaka to firma? IBanan?
Chłopcy zaśmiali się
-Niezły kabaret-przyznał Louis ocierając łzę z kącika oka-aż się popłakałem
-Chyba mnie wcześniej o coś pytałeś
-O co? A, no tak. Gdzie chcesz spać?
-A co mam do wyboru?
-Sypialnie gościnną, moją lub salon. Możesz spać ze mną jeśli chcesz
-Z tobą?-Harry upewniał się
-Znaczy nie chodzi mi o...wiesz co, po prostu ja mam tak, że w nowym miejscu wolę nie spać sam przynajmniej przez jedną noc, nie wiem jak ty
-W takim razie, jeśli ty się zgadzasz, to z tobą-uśmiechnął się szczerze
-Okej-Louis odwzajemnił uśmiech-A co z twoim samopoczuciem? Już lepiej?
-Tak, wszystko już dobrze
-To dobrze 

~*~
muzyka  

 Sypialnia Lou była uboga ale dla Harry'ego był to najpiękniejszy pokój jaki widział. Duże łóżko po prawej stronie od drzwi, które zdobiła czerwono-czarna pościel idealnie dopasowana do koloru ścian, po obu jego stronach znajdowały się szafki nocne , na których stały małe lampki. Na przeciwko łóżka stała duża szafa a obok niej znajdowało się okno z białymi w czarne kropki firankami. Pomieszczenie nie było duże, nie było też małe, było w sam raz.
 Louis pomógł Harry'emu założyć piżamę i wejść do łóżka ponieważ ten nie dawał rady, był zbyt zmęczony i nikt nie nauczył go jak to zrobić gdy tak jakby nie ma się nóg. Lou przykrył przyjaciela kołdrą i położył się obok. Chłopcy leżeli twarzą w twarz nic nie mówiąc. W pewnym momencie starszy przysunął się bliżej Harry'ego przez co ich nosy prawie się spotkały. Patrzyli sobie w oczy uśmiechając się. Louis dopiero teraz zdał sobie sprawę jaki piękny jest Harry. Jego dołeczki w policzkach pojawiające się za każdym razem gdy się uśmiechał, jego przepiękne, zielone oczy, w które Lou mógł patrzeć godzinami, loczki nadające niezwykły urok temu drobnemu chłopcu i usta proszące o chociażby najkrótszy pocałunek. Louis wszystko to pokochał. Tej nocy, gdy leżeli razem, wpatrzeni w siebie niebieskooki pierwszy raz w życiu poczuł to, co czują zakochani. Pokochał swojego przyjaciela. Pokochał chłopca, którego poznał w szpitalu, złamanego. Pokochał go z wszystkimi zaletami i wadami. Pokochał chłopaka, osobę tej samej płci. Czy to poprawne? Louis wiedział, że ludzie tego nie akceptują ale go to nie obchodziło. Teraz liczył się tylko Harry, tylko on.
 Młodszy kochał Louisa. Kochał go całym sercem ale nie chciał mu tego wyznać, bał się odrzucenia i zniszczenia tak wyjątkowej przyjaźni, dlatego milczał. I leżąc tej nocy wystarczyła mu tylko jego obecność, nic więcej, tylko on, tylko Louis.
 -Dobranoc Curly-wyszeptał Lou całując czoło przyjaciela
-Dobranoc LouLou-odpowiedział Harry również szeptem łapiąc dłoń Louisa i splatając ich palce uśmiechnął się. Starszy również nie mógł powstrzymać uśmiechu. Loczek wtulił się w niego niepewnie i po kilku minutach zasnął w ramionach osoby, którą tak bardzo kochał. Louis trzymał swoje małe słoneczko w objęciach tak, jakby nigdy nie chciał go z nich wypuścić. Trzymał go tak mocno, jakby bronił go przed całym złem tego świata, jakby uściskiem chciał pokazać mu, jak bardzo go kocha.

~*~

Louis przetarł oczy i spojrzał na zegarek-09:24. Harry nie leżał obok, nie było go. Lou wstał kierując się do kuchni. Tam również nie zastał chłopaka. W pośpiechu wziął leżącą na kanapie bluzę Loczka zakładając ją na siebie i wyszedł na zewnątrz. Harry był w ogrodzie, siedział na swoim wózku obok huśtawki i robił coś z kwiatów. Louis ukucnął przy nim
-Dzień dobry-przywitał się
-Hej-odpowiedział Hazz uśmiechając się do przyjaciela-Słodko wyglądasz w tej bluzie
-Oh, przepraszam wziąłem ją w pośpiechu-tłumaczył się-Fakt, jest trochę za duża
Harry zaśmiał się
-Zamknij oczy-poprosił
Lou zrobił to bez wahania. Po chwili poczuł jak młodszy kładzie mu coś na głowie.Otworzył je z powrotem. Jego ręka uniosła się by dotknąć tajemniczego przedmiotu ale Harry zatrzymał ją
-Dowiesz się co to jak pomożesz mi wejść na huśtawkę-zachichotał-ale ty też na niej usiądziesz
Louis uwielbiał jego stanowczość. Po chwili Harry siedział na huśtawce na kolanach Lou przodem do chłopaka. Louis spojrzał na dłonie Harry'ego, które trzymały lusterko. Na czubku jego głowy znajdował się piękny wianek z różnego rodzaju kwiatów
-Teraz jesteś księżniczką-zaśmiał się słodko ukazując swoje piękne dołeczki
Niebieskooki zarumienił się
-A czy ty zechcesz być moim księciem?-spytał patrząc w oczy Loczka
Harry zdziwił się ale po chwili jego policzki również zdobiły rumieńce
-Tak-wyszeptał
Louis przybliżył się do Harry'ego i delikatnie musnął jego usta
-Kocham cię mój książę-powiedział Lou złączając ich usta w pocałunku
-A ja ciebie moja księżniczko
Na dworze nie było ciepło ale tą dwójkę ogrzewała miłość drugiej osoby. Louis kochał Harry'ego a Harry kochał Louisa najmocniej na świecie. Oboje chcieli, by ta chwila trwała wiecznie i by nikt i nic nie mogło ich nigdy rozdzielić.

_________________________________________________________________________________
No i jest rozdział V
Następny będzie również w piątek za tydzień (02.05) :)
To jest jak do tej pory najdłuższy rozdział. Jeśli mam być szczera to go lubię chyba najbardziej haha
Mam nadzieję, że Wam się podoba :)
Jeśli czytasz to opowiadanie to proszę skomentuj, może być nawet ,,:),, albo ,,czytam,, żebym po prostu wiedziała ile osób tu jest :)
Baaaaardzo dziękuję za komentarze i ogólnie za czytanie tego ff, to dla mnie naprawdę dużo znaczy :)
(czyli jednak nadużywam ,,:),, haha oj tam)

much love xxx 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział IV

Louis zaparkował przed bramą swojego domu. Spojrzał na Harry'ego wpatrzonego w swoje buty. Jego wzrok wydawał się być nieobecny.
-Harry?-Louis położył dłoń na kolanie przyjaciela-Wszystko dobrze?
-Sam nie wiem-Odparł-To wszysko jest takie nowe i obce. Myślisz, że sobie poradzę?
-Z czym?-spytał niebieskooki
-Z tym-Harry uniósł wzrok patrząc tym razem na duży i piękny dom Louisa
-Nie zatrudniam cię jako sprzątaczki czy coś Harreh, nie martw się
Na twarzy Harry'ego pojawił się mały uśmiech lecz po chwili zniknął
-Sprzątaczka na wózku, trochę dziwne
-To nie miało cię urazić
-I nie uraziło-powiedział spokojnie patrząc w oczy przyjaciela
-Harry, wiem, że to trudne ale ze wszystkim trzeba sobie radzić, nawet z tym najgorszym.
-Wiem, trzeba walczyć puki ma się broń, moja siostra zawsze to powtarzała. Mówiła też, że nigdy mnie nie zostawi a zostawiła. Słowa są beznadziejne, Lou. Słowa to nie czyny. Nic nie znaczą.
Louis spojrzał na przyjaciela. Dopiero teraz zobaczył, jak bardzo ten chłopiec był kruchy. Życie dało mu w kość tak wiele razy.
Wysiadł z samochodu kierując się w stronę bagażnika i wyciągnął z niego wózek inwalidzki następnie stawiając go przy miejscu gdzie siedział Harry by ten mógł się na niego zsunąć
-Pokaże ci teraz jedno ze specjalnych miejsc tu, okej? Potem
rozpakujemy twoje bagaże
-Okej

 Chłopcy po niecałych 15 minutach byli na miejscu. Harry rozglądał się dookoła
-Jezioro jest tym specjalnym miejscem?-upewnił się
-To nie jest zwykłe jezioro, Harry
-Dlaczego?-dopytywał młodszy
-Przyprowadziłem cie tu by pokazać ci jak bardzo byłem kiedyś zniszczony, kruchy.
Harry spojrzał na przyjaciela nic nie mówiąc.
-Spójrz
Louis podniósł duży kamień leżący  na brzego jeziora. Harry zobaczył na nim jakieś cyfry ale nie mógł się odczytać.
Louis wskazał palcem pierwszą liczbę
-dwieście czterdzieści pięć-przeczytał i uniósł wzrok na Harry'ego-Jak myślisz, co to znaczy?
-Nie mam pojęcia-odpowiedział zielonooki wpatrując się w liczby nabazgrane białą kredą na kamieniu
-Drugi kwietnia dwa tysiące piąty rok-wyjaśnił-Dzień, w którym pierwszy raz zraniłem swoje ciało
Harry nie wiedział co powiedzieć. Jego przyjaciel ciął się? ten Louis? Ten zawsze radosny Lou? To nie możliwe
-Zapisałem tą datę sam nie wiem czemu. Było to dla mnie czymś nowym. Następne liczby to następnie dni. Robiłem to codziennie. Kiedy moi rodzice szli spać wymykałem się po ciuchy by nie zuważyli. Przychodziłem tu, siadałem na tym kamieniu patrząc przez chwilę w wodę. Pod tym krzakiem-Louis wskazał palcem na roślinę-chowałem żyletkę. Ludzie mówią, że ten kawałek żelaza niszczy im życie. To nieprawda, sami to robią. Żyletka jest jedynie małym przedmiotem, który nie porusza się sam. To człowiek nią kieruje. Zdawałem sobie sprawę z tego co robię. miałem do tego powody, które znam tylko ja i na razie nie chcę by ktokolwiek je poznał, przepraszam Hazz, powiem ci kiedyś ale nie teraz.
-Louis, ja...-Harry wpatrzony w Lou czuł jak łzy wędrują do jego oczu-Nie robisz tego już, prawda?
-Nie-powiedział starszy-Przestałęm to robić dla ciebie
-Dla mnie?-upewiał się czując jak jego serce zaczyna szybciej bić. Czemu tak zareagował?
-Tak, Hazz-potwierdził łapiąc Loczka za rękę-Jesteś jedynym powodem.
Serce Harry'ego zaczęło bić teraz niepokojąco szybko. Co zaraz się stanie? W jego głowie panował teraz jeden wielki haos. Sam nie wiedział co czuł do Lou. Nie czuł, że kocha go tylko tak, jak kocha się przyjaciela ale jednocześnie bał się, że to jedynie zauroczenie bo znali się zbyt krótko. Wszystko było mu całkiem obce. Jak powinien w takiej sytuacji zareagować? Powiedzieć coś czy poczekać aż Lou to zrobi?
-Wszystko okej?-jednak Louis odezwał się pierwszy za co Harry miał ochotę mu ogromnie podziękować
-Tak, wszystko dobrze-uśmiechnął się
-Jesteś dla mnie jak młodszy brat, Hazz. Nie mogę i nie chcę już tego robić bo mam ciebie.
,,Tylko młodszy brat, jesteś dla niego tylko jak młodszy brat idioto. Co to w ogóle za jakaś chora myśl, że mógłbyś być kimś więcej? Zejdź wreszcie na ziemie Harry żałosny Stylesie,, powtarzał w głowie Harry wbijając wzrok w rękę przyjaciela nadal spoczywającą na jego kolanie.
-Wracamy?-spytał Lou-Nie wyglądasz najlepiej, dobrze się czujesz?
-Ja...nie-skłamał-boli mnie głowa, możemy już wracać? Przepraszam
-Nie masz za co Loczek-uśmiechnął się Lou-Więc wracamy. Mam w domu tabletki przeciwbólowe. Położysz się a ja cię rozpakuję, dobrze?
-Dobrze-zgodził się Harry odwzajemniając uśmiech
________________________________________________________________________________
Chciałam Was baaaaaaardzo przeprosić za moją bezsensowną przerwę, która trwała tak długo :/
Miałam strasznie dużo nauki i zajęć po szkole że aż nie potrafiłam znaleźć wolnej chwili by dodać rozdział. Przez 2 tyg. nie miałam dostępu do laptopa co strasznie mnie zdenerwowało (musiał się popsuć bo jakże inaczej ;-;)
Obiecuję, że będę dodawać rozdziały regularnie. Następny będzie w piątek 25.04 gdzieś tak wieczorkiem. Postanowiłam pisać pod każdym rozdziałem kiedy pojawi się następny bo myślę, że tak będzie lepiej, prawda? :)
Co do tego rozdziału to nie jestem z niego zadowolona :/ Mogę zdradzić mały szczegół tego, co będzie w następnym, otóż jeden drugiemu wyzna miłość (specjalnie nie napiszę kto komu, możecie się chyba domyślić) ale to absolutnie nie będzie koniec opowiadania, to dopiero początek historii o miłości, która pokona wszystko, nawet najgorszą chorobę :)
I tak na zakończenie chciałam życzyć Wam wesołych, spokojnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa xxxx