plakat

plakat

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział XI

 Harry westchnął gdy Louis usiadł obok niego z filiżanką gorącej herbaty, którą trzymał w drobnej dłoni. Brunet spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem i delikatnie przejechał kciukiem po jego policzku. Młodszy uśmiechnął się i przybliżył do chłopaka kładąc głowę na jego ramieniu.
-Co teraz będzie?-spytał Harry bawiąc się dłonią Louisa.
-Nie wiem-odpowiedział zrezygnowany-Ale będzie dobrze.
-Co, jak nie będzie?-Louis nie odpowiedział. Harry spojrzał na zegarek-za pięć jedenasta.-Nie idziemy spać? 
-Chciałbym tę noc spędzić najlepiej jak się da, z tobą. Nie wiemy co jutro się wydarzy, może coś, może nic ale to nie zmienia faktu, że chcę spędzić ten czas tak, by pamiętać go do końca.
-Możemy iść do kina, restauracji.
-Chodzi mi o coś innego-powiedział Louis odstawiając kubek na stół. Złapał dłoń Harry'ego po czym delikatnie pocałował jego czoło.-Wiem, że miałeś już ten pierwszy raz, ale ja swój chciałbym przeżyć z tobą, tutaj, teraz.-Harry uśmiechnął się ściskając dłoń chłopaka.-Chcesz się ze mną kochać?
-Oczywiście, że tak-odpowiedział szybko. Louis wstał biorąc Harry'ego na ręce. Oplótł jego nogi wokół swojego pasa i ręce ułożył tak, by młodszy nie zsunął się podczas drogi do sypialni. Co chwile szeptał do jego ucha różne obietnice, które w tej chwili były dla Harry'ego ważniejsze niż zwykle.
Gdy dotarli do sypialni Louis ułożył zielonookiego na łóżku po czym ''wdrapał się'' na niego namiętnie całując. Przytrzymywał ręce chłopaka nad jego głową. Za chwilę jego usta znalazły się na szyi Harry'ego. Zostawiał po sobie różnej wielkości ślady na jego skórze. Siadając na nim okrakiem zdjął jego koszulkę i zaczął całować nagi tors chłopaka. Z ust Harry'ego wydobywały się ciche westchnienia, które cieszyły Louisa bo wiedział, że robi coś dobrze. 
-Nie wierze, że jesteś prawiczkiem, Lou-powiedział Harry gdy próbował rozpiąć jego koszule. 
-To uwierz.-Gdy Harry'emu wreszcie udało się pozbyć górnej części stroju Louisa delikatnie przejechał dłonią po jego nagich plecach nie przestając przy tym całować go najbardziej namiętnie, jak tylko potrafił. Po paru minutach na ziemi leżały również dwie pary spodni. Kiedy udało im się zdjąć także ostatnią część garderoby Louis na chwilę odsunął się od Harry'ego i patrząc w jego zielone oczy wyszeptał krótkie ''kocham cię'' po czym znów złączył ich usta w długim pocałunku. 




~*~


Promienie słoneczne padały na splecione ze sobą palce Harry'ego i Louisa tak jakby chciały powiedzieć, że ich miłość jest czymś naprawdę cudownym. Harry leżał wtulony w nagie ciało Louisa. W nocy przeżyli coś wspaniałego. Moment, gdy ich nagie ciała ocierały się o siebie, gdy stali się jednością i krzyczeli swoje imiona. Louis był pod wrażeniem, jak Harry umiał głośno krzyczeć jego imię i gdy usłyszał to po raz pierwszy gdy poruszał się w nim powoli myślał, że nie ma nic lepszego podczas kochania się, a jednak. Chwila gdy oboje doszli opadając na swoje nagie ciała była najpiękniejszą chwilą w ich życiu. Gdy szeptali sobie, jak bardzo się kochają. Gdy czuli, że nic nie może ich już rozdzielić.


~*~
-Wszystko okej?-spytał Louis gdy wchodząc do sypialni zobaczył Harry'ego zwiniętego w kłębek trzymającego w dłoni telefon
-Zadzwonił-powiedział cicho.
-Co mówił?
-Że jeśli zadzwonimy po policje będziemy mieli przerąbane a gdy uciekniemy gdzieś on i tak nas znajdzie.-W głosie Harry'ego było coś podchodzącego pod panikę.-Która jest?
-Piętnaście po siedemnastej
-Louis, pojedźmy do twojego ojca, do szpitala. Tam, nawet jak nas znajdzie, nie odważy się czegokolwiek zrobić-zaproponował Harry zaciskając palce na poduszce.
-To lepiej wyjechać teraz, po co mamy zwlekać?
-Okej. Zostawmy tu wszystkie rzeczy żeby nie tracić czasu na pakowanie.
Louis postawił wózek obok łóżka i pomógł Harry'emu na nim usiąść. Za chwile oboje znaleźli się przy drzwiach od domu.
-Mam nadzieję, że nie spłoniesz domku.-Na słowa Louisa Harry zaśmiał się pod nosem. Lou uśmiechnął się i spojrzał na Harry'ego.
-Kocham cię-powiedział składając na ustach zielonookiego pocałunek przepełniony miłością. Całował go tak, jakby był to jego ostatni gest, ostatni dowód miłości, ostatnie dotknięcie. 
-Ja ciebie też kocham. Zawsze byłeś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszy-A słowa Harry'ego były jakby tekstem najpiękniejszej piosenki, której nikt więcej nie zagra, jak słowa kołysanki, której nikt już nie zaśpiewa przed snem. 
I tamtego dnia, gdy Louis po wyjściu z domu, na oczach Harry'ego został postrzelony wszystko przestało się liczyć. Wszystkie dobre chwile zostały spalone jak list, którego nikt nigdy nie chciał odczytać. 
Harry słyszał, jak ktoś strzelał. Raz, drugi, trzeci. 
Harry widział, jak Louis upadał i chciał upaść z nim. 
Harry czuł, jak cały się rozpada. W ułamku sekundy wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zadzwonił po karetkę i upadł. Upadł i leżał obok szatyna, szepczącego, jak bardzo się boi. Trzymał go za zimną rękę, pocieszał, płakał. Widział swojego ojca, z bronią, wstrząśniętego i stojącego w miejscu, cały czas w tej samej pozycji. Wtedy liczył się jedynie Louis. Gdyby to uratowało Lou, pozwoliłby swojemu ojcu uciec. Chciał go zamordować, zrobić coś by cierpiał tak, jak sam cierpiał teraz ale wolał być przy swoim słońcu, którego blask powoli gasł. Czuł, że odchodzi gdy opadły jego powieki, gdy przestał ściskać rękę Harry'ego, gdy przestał szeptać. 
Kiedy karetka przyjechała Harry mógł jedynie patrzeć, jak zabierają Louisa i podłączają go do różnych urządzeń. Siedział obok niego trzymając dłoń, która przestała trzymać jego. Patrzył w oczy, które zasłonięte były powiekami ale on i tak wiedział, że były najpiękniejsze. Chciał pocałować usta, które nie odwzajemniłyby pocałunku. 
Nawet wtedy, gdy zawala ci się cały świat  musisz mieć siłę by go podtrzymać. Nawet, kiedy tracisz najbliższą osobę musisz dać jej znak, że o życie warto walczyć. 
I choćby jutro nie nadeszło a świat zginąłby w mroku staraj się o światełko, które rozświetli ciemność. Staraj się i walcz gdy masz o co. 
I Harry wiedział, że Louis jest silny. Wiedział, że będzie walczył. I nawet jeśli będzie trzeba, pomoże mu jak najlepiej potrafi. 

_____________________________________
Na początek chciałam przeprosić za dwie rzeczy:
1)że wstawiam rozdział z opóźnieniem 
2)że nie rozpisałam dalej sceny (tak zwanej) ''+18'', po prostu nie jestem dobra w opisywaniu takich rzeczy i jakoś tak wolałam skończyć w tym momencie. Po za tym tej sceny miało nie być ale ją dodałam i chciałam jakoś szybko to skończyć dlatego też jest taka krótka :/ Ale chyba wiecie, co jest dalej ;) 

W każdym razie mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba :)
Pod ostatnim rozdziałem były tylko dwa komentarze a wiem, że jest Was tu więcej dlatego proszę:

KAŻDY, KTO CZYTA TO FF NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ

Chcę zobaczyć, ile Was tu jest słońca :) 

Co do rozdziału:
Popłakałam się w pewnym momencie pisania go także no :/ 
Mam nadzieję, że nie macie do mnie żalu za skrzywdzenie Lou. Nie powiem Wam, co z nim dalej bo to niespodzianka-przykra albo wesoła ;)
Następny rozdział w sobotę (28.06) ALE pod warunkiem, że będzie tu więcej niż 5 komentarzy, zgoda? :) 
Jak na razie miłych ostatnich dni szkoły ;P xx

5 komentarzy:

  1. Płaczę ;c Piszesz cudownie, kocham to ff i mam nadzieję że nie zabijesz Louisa. Czekam niecierpliwie na następny rozdział :) @69_with_batman

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się przy końcu, jest cudowny, choć skrzywdziłaś Harrego udowodnił on że kocha go z całych sił . Mam nadzieję że Lou z tego wyjdzie bo nie chce żeby Hazz został sam ;c Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały ;33
    stawiam że Lou po czasie wróci do zdrowia
    ale żeby tylko zamknęli ojca H
    do nn
    @bicz_plisss

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział <3 Proszę, dodaj już następny :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie nie i nie
    Boo ma żyć dalej
    nie mozesz
    Czekam do następnego rozdziału z niecierpliwością bo... Sama wiesz ze ciekawość zżera człowieka

    OdpowiedzUsuń