plakat

plakat

wtorek, 5 sierpnia 2014

Epilog

*2 lata później*

 Harry spojrzał w tęczówki Louisa. Po raz pierwszy nie umiał opisać tego, co w nich widział. Było to coś, przez co miękły mu kolana a kąciki ust unosiły się do góry. Trzymał jego dłonie w swoich i pocierał je kciukami dodając starszemu otuchy. Louis uśmiechnął się i ten gest idealnie pasował do jego rozpromienionych oczu. Teraz Harry wiedział, że Louis był po prostu szczęśliwy. Szczęście i miłość tworzyły piękną mieszanke uczuć w jego migających tęczówkach. Louis zapomniał o dawnym cięciu się, zapomniał o matce, która chciała się go pozbyć. Harry zapomniał o molestowaniu przez swojego ojca. Dla nich liczyła się teraz najprawdziwsza na świecie miłość, to właśnie czuli głęboko w sercu. Zapomnieli o najgorszym bo te wszystkie chwile zastąpiła jedna, najlepsza w ich życiu, właśnie ta, która teraz trwała.
 Stali przed ołtarzem wpatrzeni w siebie. Nie mogli uwierzyć, że ich miłość przeżyła tak dużo, że przez całe trzy lata kochali się bezgranicznie. Byli dumni z tego, co stworzyli. Louis był dumny z Harry'ego, że wytrzymał rehabilitacje bez większego narzekania a Harry był wdzięczny Louisowi, że ten go cały czas wspierał i również dzięki jego pomocy odzyskał czucie w nogach, siłe do chodzenia, stania, biegania. Podczas tego czasu chłopcy zmienili miejsce zamieszkania na nieduży domek w miejsu oddalonym od Londynu o kilka kilometrów. Pokochali go bo był ich wspólnym domem, ich małym szczęściem. 
 -Czy ty, Harry Stylesie-zaczął ksiądz zerkając na Harry'ego.-Bierzesz sobie tego oto Louisa Tomlinsona na męża i...
-Możemy to zrobić własnymi słowami?-zapytał Harry puszczając oczko do Louisa na co ten zarumienił się i spuścił głowę uśmiechając się szczerze. Ksiądz wyglądał na zdziwionego ale w ostateczności kiwnął głową.-Louisie Williamie Tomlinsonie, jesteś moją pierwszą i prawdziwą miłością. Od początku wiedziałem, że to nie zwykłe zauroczenie, to coś o milion razy cenniejszego. Kocham cię całym sercem. Jesteś moim aniołem, brzmi banalnie ale to prawda. Kocham wszystko w tobie, kocham jak się rumienisz kiedy skracam twoje imię, kocham jak chichoczesz gdy pocieram nosem o twój, kocham sposób w jaki splatasz nasze palce, kocham to, jak pięknie na mnie patrzysz, kocham twoje małe dłonie na moich, twoje cienkie usta na moich i niebieskie tęczówki patrzące na moje. Jesteś idealny, zawsze taki byłeś. Dałeś mi swój czas, dałeś mi swoją miłość, dałeś mi szczęście i za wszystko jestem ci wdzięczny. Kocham cię Louisie Tomlinsonie, tak bardzo cię kocham i obiecuję, że będę zawsze. Nie mógłbym cie opuścić, a wiesz czemu? Bo człowiek bez serca umiera a ty posiadasz moje i ono zawsze będzie w twoich rękach, obiecuję.-Harry patrzył na Louisa i zobaczył łze spływającą po jego policzku i natychmiast wytarł ją uśmiechając się. Louis chwile się jąkał po czym westchnął a na jego twarzy również pojawił się uśmiech. 
-Harry Edwardzie Stylesie-zaczął.-Nie jestem dobry w przemowach, chcę jedynie powiedzieć, że kocham cię bezgranicznie. Kocham każdą twoją wade i zaletę, kocham całego ciebie. Kocham jak się do mnie uśmiechasz i kocham kiedy płaczesz ze szczęścia. Kocham cię przytulać bo mam świadomość, że trzymam w ramionach cały mój świat. Obiecuję, że zawsze będę przy tobie i zawsze będę cie kochał. Mimo, że nie da się nic w pełni obiecać ja ci obiecuję, nigdy nie przestaniesz być dla mnie ważny, najważniejszy. Ja mam twoje serce podczas, gdy ty masz moje. Kocham cię, wszystko w tobie kocham.-Kiedy skończył Harry uśmiechnął się i Louis mógł stwierdzić, że był to najszczerszy uśmiech, jaki w życiu widział. 
-Więc...załóżcie sobie obrączki-powiedział ksiądz a Louis sięgnął po jedną z nich, które podał Ashton. Wsunął ją na palec Harry'ego szepcząc ciche ''obiecuję''. Harry zrobił to samo wsuwając ją na palec Louisa i również wyszeptał to samo ośmioliterowe słowo.-Jesteście małżeństwem. Możecie się pocałować.
Chłopcy zbliżyli się do siebie złączając usta w pięknym, przepełnionym miłości pocałunku. Tłum, w którym znajdowali się Gemma i Ashton ze swoją małą córeczką, tata i znajomi Louisa, Stan i ludzie pracujący w szpitalu, którzy byli dla Harry'ego i Lou jak rodzina wstali z krzeseł klaszcząc i rzucając płatki kwiatów na drogę, po której za chwilę szli  Harry i Louis.
 Po skromnym ale pięknym weselu, chłopcy wrócili do domu świętując ich najcudowniejszy dzień życia w łóżku, z winem i świecami stojącymi na szafce tuż obok ich pierwszego, wspólnego zdjęcia. 

~*~

-Dzień dobry mężu-wyszeptał Louis drapiąc skóre Harry'ego przy jego uchu na co ten cicho zamruczał.
-Dzień dobry-odpowiedział i wtulił się w Louisa mocno go do siebie przyciągając. 
-Od wczoraj jesteś panem Tomlinson skarbie-mruknął Louis a Harry spojrzał na niego z uśmiecham. 
-Wiem ale nadal uważam, że Louis Styles to byłoby coś.
-Harry Tomlinson brzmi lepiej.
Harry chwile myślał po czym przytaknął wzruszając ramionami.
-Może zrobie śniadanie kochanie, co?-zapytał wstając z łóżka. 
-Pomogę ci. Po śniadaniu trzeba się pakować bo wieczoram lecimy.
-Lecimy? Gdzie?-Harry spojrzał pytająco na swojego męża. 
-W podróż poślubną, do Australii, zawsze chciałeś tam pojechać więc kupiłem bilety. O dwudziestej mamy samolot. 
-Dziękuję Lou!-Młodszy podszedł do Louisa mocno go tuląc.-Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 
-Nie ma za co misiu-Louis pocałował Harry'ego w skroń.-Nie mogę się doczekać.-Uśmiechnął się. 
 Louis nie pozwolił Harry'emu gotować bo sam chciał zrobić dla niego coś pysznego do zjedzenia. Gdy przygotowywał jajecznice Harry przez cały ten czas przyglądał mu się i siedząc przy blacie czekał na swoją porcje. Podskoczył z radości gdy brunet nałożył mu na talerz posiłek. 
-Ile ty masz lat?-Louis zaśmiał się i usiadł obok. 
-osiem-odpowiedział Harry.-A nie...czekaj...dwadzieścia jeden.
-No właśnie-Starszy zabrał Harry'emu widelec z ręki i nabrał na niego trochę janecznicy następnie prosząc by ten otworzył usta.-Leci samolocik, Hazz otwieraj buzie, szybko, bo nie wyląduje na lotnisku!
-Jesteś głupi-rzucił Harry uśmiechając się od ucha do ucha i wziął od Louisa widelec.
 Kiedy chłopcy zjedli śniadanie i obejrzeli jakąś miłosną komedie zaczęli się pakować. Spakowali naprawdę dużo rzeczy, akurat tyle, ile było potrzebne na tygodniowy wyjazd. Harry spakował w swoją walizkę sweter Louisa, bo stwierdził, że od czasu ich ślubu jest jego na co Louis jedynie przytaknął śmiejąc się. 
 W chwili, gdy stali z walizkami przed drzwiami gotowi do wyjścia Harry szczerze się uśmiechnął i złapał dłoń Louisa. Kąciki ust Tomlinsona również uniosły się do góry. Podszedł do Harry'ego mocno go przytulając.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteś cały mój-wyszeptał w szyje młodszego.
-Louis, spójrz na mnie.-Louis odsunął się patrząc w zielone tęczówki swojego męża.-Zawsze będę twój, chociażby nie wiem co się stało.
-A ja zawsze będę twój-Brunet splótł ich palce w spólnym uścisku.
-Kocham cię-wyszeptał przysuwając się do Louisa.
-A ja ciebie.-Louis złączył ich usta w pełnym miłości pocałunku. 
 

 Miłość naprawia najgorsze wspomnienia zamieniając je na nowe, lepsze. Miłość ratuje Cie każdego dnia, w każdej sekundzie. Leczy rany i naprawia błędy. Miłość nie da Ci tak po prostu odejść, będzie pytać o powód. Miłość nie da Ci upaść. 
Dlatego o miłość należy dbać bo gdy odchodzi Twoje serce odchodzi razem z nią a przecież człowiek nie może żyć bez serca, prawda? 


______________________________________
No i mamy koniec Give Me Your Time. Mam nadzieję, że opowiadanie podobało Wam się choć trochę :) 
Na początek chcę baaaardzo podziękować za wszystkie komentarze, były dla mnie wielką motywacją dlatego ogromnie Wam za nie dziękuję :) 
Dziękuję każdej osobie, która czytała to ff, to również jest dla mnie bardzo ważne, dziękuję dziękuję dziękuję :) 
Kocham Was i naprawdę dziękuję za wszystko. 
Co do opowiadanie-tak jak już napisałam pod tamtym rozdziałem, jest ono moim pierwszym i w jakiś sposób jest dla mnie ważne i trochę smutno je kończyć no ale trzeba iść dalej :) 

Jeszcze raz dziękuję za wszystko i ścickam mocnoo xxx

@mycutelarreh (tt)