plakat

plakat

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział IV

Louis zaparkował przed bramą swojego domu. Spojrzał na Harry'ego wpatrzonego w swoje buty. Jego wzrok wydawał się być nieobecny.
-Harry?-Louis położył dłoń na kolanie przyjaciela-Wszystko dobrze?
-Sam nie wiem-Odparł-To wszysko jest takie nowe i obce. Myślisz, że sobie poradzę?
-Z czym?-spytał niebieskooki
-Z tym-Harry uniósł wzrok patrząc tym razem na duży i piękny dom Louisa
-Nie zatrudniam cię jako sprzątaczki czy coś Harreh, nie martw się
Na twarzy Harry'ego pojawił się mały uśmiech lecz po chwili zniknął
-Sprzątaczka na wózku, trochę dziwne
-To nie miało cię urazić
-I nie uraziło-powiedział spokojnie patrząc w oczy przyjaciela
-Harry, wiem, że to trudne ale ze wszystkim trzeba sobie radzić, nawet z tym najgorszym.
-Wiem, trzeba walczyć puki ma się broń, moja siostra zawsze to powtarzała. Mówiła też, że nigdy mnie nie zostawi a zostawiła. Słowa są beznadziejne, Lou. Słowa to nie czyny. Nic nie znaczą.
Louis spojrzał na przyjaciela. Dopiero teraz zobaczył, jak bardzo ten chłopiec był kruchy. Życie dało mu w kość tak wiele razy.
Wysiadł z samochodu kierując się w stronę bagażnika i wyciągnął z niego wózek inwalidzki następnie stawiając go przy miejscu gdzie siedział Harry by ten mógł się na niego zsunąć
-Pokaże ci teraz jedno ze specjalnych miejsc tu, okej? Potem
rozpakujemy twoje bagaże
-Okej

 Chłopcy po niecałych 15 minutach byli na miejscu. Harry rozglądał się dookoła
-Jezioro jest tym specjalnym miejscem?-upewnił się
-To nie jest zwykłe jezioro, Harry
-Dlaczego?-dopytywał młodszy
-Przyprowadziłem cie tu by pokazać ci jak bardzo byłem kiedyś zniszczony, kruchy.
Harry spojrzał na przyjaciela nic nie mówiąc.
-Spójrz
Louis podniósł duży kamień leżący  na brzego jeziora. Harry zobaczył na nim jakieś cyfry ale nie mógł się odczytać.
Louis wskazał palcem pierwszą liczbę
-dwieście czterdzieści pięć-przeczytał i uniósł wzrok na Harry'ego-Jak myślisz, co to znaczy?
-Nie mam pojęcia-odpowiedział zielonooki wpatrując się w liczby nabazgrane białą kredą na kamieniu
-Drugi kwietnia dwa tysiące piąty rok-wyjaśnił-Dzień, w którym pierwszy raz zraniłem swoje ciało
Harry nie wiedział co powiedzieć. Jego przyjaciel ciął się? ten Louis? Ten zawsze radosny Lou? To nie możliwe
-Zapisałem tą datę sam nie wiem czemu. Było to dla mnie czymś nowym. Następne liczby to następnie dni. Robiłem to codziennie. Kiedy moi rodzice szli spać wymykałem się po ciuchy by nie zuważyli. Przychodziłem tu, siadałem na tym kamieniu patrząc przez chwilę w wodę. Pod tym krzakiem-Louis wskazał palcem na roślinę-chowałem żyletkę. Ludzie mówią, że ten kawałek żelaza niszczy im życie. To nieprawda, sami to robią. Żyletka jest jedynie małym przedmiotem, który nie porusza się sam. To człowiek nią kieruje. Zdawałem sobie sprawę z tego co robię. miałem do tego powody, które znam tylko ja i na razie nie chcę by ktokolwiek je poznał, przepraszam Hazz, powiem ci kiedyś ale nie teraz.
-Louis, ja...-Harry wpatrzony w Lou czuł jak łzy wędrują do jego oczu-Nie robisz tego już, prawda?
-Nie-powiedział starszy-Przestałęm to robić dla ciebie
-Dla mnie?-upewiał się czując jak jego serce zaczyna szybciej bić. Czemu tak zareagował?
-Tak, Hazz-potwierdził łapiąc Loczka za rękę-Jesteś jedynym powodem.
Serce Harry'ego zaczęło bić teraz niepokojąco szybko. Co zaraz się stanie? W jego głowie panował teraz jeden wielki haos. Sam nie wiedział co czuł do Lou. Nie czuł, że kocha go tylko tak, jak kocha się przyjaciela ale jednocześnie bał się, że to jedynie zauroczenie bo znali się zbyt krótko. Wszystko było mu całkiem obce. Jak powinien w takiej sytuacji zareagować? Powiedzieć coś czy poczekać aż Lou to zrobi?
-Wszystko okej?-jednak Louis odezwał się pierwszy za co Harry miał ochotę mu ogromnie podziękować
-Tak, wszystko dobrze-uśmiechnął się
-Jesteś dla mnie jak młodszy brat, Hazz. Nie mogę i nie chcę już tego robić bo mam ciebie.
,,Tylko młodszy brat, jesteś dla niego tylko jak młodszy brat idioto. Co to w ogóle za jakaś chora myśl, że mógłbyś być kimś więcej? Zejdź wreszcie na ziemie Harry żałosny Stylesie,, powtarzał w głowie Harry wbijając wzrok w rękę przyjaciela nadal spoczywającą na jego kolanie.
-Wracamy?-spytał Lou-Nie wyglądasz najlepiej, dobrze się czujesz?
-Ja...nie-skłamał-boli mnie głowa, możemy już wracać? Przepraszam
-Nie masz za co Loczek-uśmiechnął się Lou-Więc wracamy. Mam w domu tabletki przeciwbólowe. Położysz się a ja cię rozpakuję, dobrze?
-Dobrze-zgodził się Harry odwzajemniając uśmiech
________________________________________________________________________________
Chciałam Was baaaaaaardzo przeprosić za moją bezsensowną przerwę, która trwała tak długo :/
Miałam strasznie dużo nauki i zajęć po szkole że aż nie potrafiłam znaleźć wolnej chwili by dodać rozdział. Przez 2 tyg. nie miałam dostępu do laptopa co strasznie mnie zdenerwowało (musiał się popsuć bo jakże inaczej ;-;)
Obiecuję, że będę dodawać rozdziały regularnie. Następny będzie w piątek 25.04 gdzieś tak wieczorkiem. Postanowiłam pisać pod każdym rozdziałem kiedy pojawi się następny bo myślę, że tak będzie lepiej, prawda? :)
Co do tego rozdziału to nie jestem z niego zadowolona :/ Mogę zdradzić mały szczegół tego, co będzie w następnym, otóż jeden drugiemu wyzna miłość (specjalnie nie napiszę kto komu, możecie się chyba domyślić) ale to absolutnie nie będzie koniec opowiadania, to dopiero początek historii o miłości, która pokona wszystko, nawet najgorszą chorobę :)
I tak na zakończenie chciałam życzyć Wam wesołych, spokojnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa xxxx


4 komentarze:

  1. awww podoba mi się <3 już nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. mokrego dyngusa :)
    możesz mnie informować na tt?
    @MDirectioner07

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały blog :) Świetnie piszesz, budujesz napięcie.. już myślałam, że Lou powie mu że go kocha, a tu nagle wyjechał z tym tekstem że jest dla niego jak brat xD Poprzednie rodziały też są bardzo fajne, prawie się popłakałam jak to czytałam :') Czekam na następne ;) Jeśli możesz to informuj mnie na tt @69_With_Batman

    OdpowiedzUsuń