plakat

plakat

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział I

Harry czuł, jak ból znów wypełnia jego całe ciało. Co prawda dano mu różnego rodzaju leki, których nazw nawet nie znał, lecz nadal nie mógł powiedzieć, że jest lepiej bo z sekundy na sekundę było jedynie gorzej.
Czym zasłużył sobie na taki los? Jedyne co pamiętał z wypadku to głośny huk, ciemność i bezwładność. Powiedziano mu, że był on bardzo poważny i wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej. Pomimo wszystko był wdzięczny, że znajdował się w takim stanie.
 Poprzedniego dnia Louis opowiedział mu o tym, co najprawdopodobniej stanie się z nim w najbliższym czasie. Harry był wstrząśnięty tym, co usłyszał. Dowiedział się, że jego nogi są sparaliżowane i prawdopodobnie takie już pozostaną. Jeżeli jednak Harry podejmie się leczeniu i rehabilitacją to z miesiąca na miesiąc może odzyskać władzę w kończynach. To wszystko było dla niego za trudne, zbyt nowe by w ogóle móc się z tym zapoznać. Nie mógł uwierzyć, że chwila nieuwagi na drodze wystarczy, by jego życie przestało mieć jakiekolwiek barwy poza czernią i szarością, ale co to zmienia? Zupełnie nic. Harry nie należał do osób mających beztroskie życie. Za wiele cierpiał i zbyt dużo przeżył by nazywać go szczęśliwym człowiekiem. Rodzina odwróciła się od niego. Nigdy nie posiadał przyjaciół, dlaczego? Bo nie chciał ściągać na nich swoich problemów. Nie chciał być zbędnym ciężarem na czyiś ramionach. Harry, chłopak o ogromnym sercu dostał w kość od życia tyle razy. Ludzie nie chcieli utrzymywać z nim kontaktów bo uważali go za odludka zamkniętego we własnym świecie, ale on po prostu chciał dla nich dobrze. Dlatego tak bardzo polubił Louisa. Ten niewysoki, uroczy chłopak rozmawiał z nim tamtego dnia niemalże o wszystkim. Harry uznał go za bardzo zabawnego, miłego gościa. Po dziesięciu minutach znajomości Harry wiedział że Louis Tomlinson ma 21 lat (co czyni go starszym od Harry'ego o 2 lata)  i jest synem Sama Tomlinsona, którego Harry również zdążył polubić. Nawiasem mówiąc znał go na tyle by stwierdzić, że wie o nim to i owo czego nie mógł powiedzieć o żadnym innym człowieku.

 ~*~
-Jak się dziś czujesz?- spytał z troską Louis wchodząc do sali Harry'ego
-Mam być szczery?-spytał o rzecz niemalże oczywistą
-Nie Harry, masz mnie okłamać-powiedział sarkastycznie Lou siadając na krześle obok łóżka
-W takim razie czuje się rewelacyjnie i wcale nie nie boli mnie głowa, ręka i kark
-Aż tak źle? Dawali ci jakieś tabletki czy coś?-dopytywał kładąc rękę na czole młodszego chłopaka- Jesteś rozpalony, może lepiej pójdę po pielęgniarkę? Da ci jakieś lekarstwa
-Mógłbyś?
-Oczywiście, zaraz wracam
Louis wstał z krzesła i udał się w stronę wyjścia z sali.
Po około 2 minutach wrócił z pielęgniarką niosącą na tacy przeróżne rodzaje lekarstw.
Kobieta podeszła do chłopaka uśmiechając się by ten nie czuł się w żaden sposób zagrożony.
Podała mu parę tabletek i jakiś syrop. Harry zażył je bez większych zawahań, lecz mimo to nadal czuł wstręt do tych substancji, przez co miał ochotę zwymiotować.
Gdy pielęgniarka wyszła Lou ponownie usiadł na krześle przy łóżku Harry'ego.
-Nie przepadasz za byciem tutaj, prawda?-zapytał starszy-Ugh, o co ja pytam? Przecież to oczywiste że...
-Lubie tu być-przerwał mu zielonooki
Louis nic nie mówił lecz z jego wyrazu twarzy można było wyczytać niemałe zdziwienie
-Pewnie masz mnie teraz za dziwaka-kontynuował Harry-ale ja naprawdę wole być tutaj niż w domu, tak, to jest dziwne.
-Harry, mój tata pracuje tu jakieś 4 lata, poznałem wielu pacjentów i każdy z nich cierpiał będąc tu i jak najszybciej chciał wrócić do domu
-A ja cierpię każdego dnia, wiesz? Zresztą nie chce obarczać cię moimi problemami-Odpowiedział z rezygnacją w głosie Loczek.
-Możesz powiedzieć mi wszystko, co tylko chcesz Harry
-Więc ja...ja nie mam zbyt kolorowego życia-zaczął-Rodzice mają mnie jednym słowem gdzieś. Nigdy nie miałem przyjaciół, nie miałem i nadal nie mam kogoś takiego, do kogo mógłbym się zwrócić o pomoc czy coś.
-Masz mnie-Louis uśmiechnął się cały czas patrząc na Harry'ego.
-Lou, znamy się łącznie tylko parę godzin.
-Tak, ale to nie znaczy, że nie możesz zwrócić się do mnie o pomoc czy coś.
Kąciki ust Harry'ego uniosły się delikatnie do góry.
-Dziękuję-wyszeptał zielonooki.
-Za co?
-Nie wiem, za wszystko.
-W takim razie nie ma za co-roześmiał się Louis-Emm, Harry?
-Tak?
-Mam do ciebie pytanie?
-Więc pytaj.
-Czy ty..-zawahał się-zaufałbyś mi?
-Do czego zmierzasz?-spytał łagodnie Harry.
-Tak po prostu pytam.
-Myślę, że..tak, zaufałbym ci.
-Okej, w takim razie będę pamiętał-powiedział Lou pokazując rząd białych zębów.
-Idiota-Zaśmiał się młodszy uderzając delikatnie Tomlinsona.
-Za co to?-Udał zdenerwowanego ale naprawdę nie mógł powstrzymać się od chichotu.
-Za nic-Odpowiedział Harry ukazując swoje dołeczki, które towarzyszyły mu przy szczerym uśmiechu.
-W takim razie też cię uderzę-Lou lekko pacnął Loczka w ramię.
-Chcesz mi oderwać rękę?
Chłopcy wybuchli niepohamowanym śmiechem.
-Lou?
-Tak?
-Lubie cię
-Też cię lubię, Hazz



2 komentarze:

  1. Louis jest taki słodki i opiekuńczy wobec Harry'ego :). Mam nadzieję, że Harry podejmie leczenie i rehabilitację, a Louis będzie Go w niej wspierać. A co potem... Przekonamy się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hkegkljldjfkbjdlkbdbjkdn m,dlbjfxdkbjvjlkfbnjfxbk OMG! BOŻE JARAM SIĘ TYM OPOWIADANIEM! JEST CUDOWNE DAWAJA DALEJ! KOCHAM CIĘ NORMALNIE <3 @LoveYourSmilexx

    OdpowiedzUsuń